Skip to main content

Google i Microsoft cenzuryja artykuły krytykujące Windows 8

Amerykański portal BetaNews oskarżył Microsoft o cenzurowanie artykułów krytycznych wobec systemu operacyjnego Windows 8. Redaktorzy portalu wyjaśniają, że jeden z ich artykułów został wycofany z Googla na żądanie Microsoftu.

Czytaj więcej: Google i Microsoft cenzuryja artykuły krytykujące Windows 8

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3124

22 500 dolarów kary za jedną skopiowaną piosenkę. Szaleństwo!

Trybunał w Massachusets potwierdził 23 sierpnia br. wyrok na studencjie, który skopiował nielegalnie 30 piosenek i upowszechnił je w Internecie. Kara jest ogromna : za jedną skopiowaną piosenkę student – Joe Tenebaum - musi zapłacić 22 500 dolarów! Co gorsza – poprzedni wyrok student zaskarżył do Sądu Najwyższego USA, jednak ten odmówił wysłuchania jego argumentów. Ten wyrok to ACTA w praktyce. ACTa nie uchwalone przez UE ale egzekwowane bez litości w USA. Dlaczego taka niewyobrażalnie wielka kara?

W 1998 roku w USA uchwalono ustawę Sony Bono Copyright Term Extension Act, która w, której wydłużyła okres obowiązywania praw do utworów o 20 lat (z 50 do70!) po śmierci autora. Do uchwalenia tej ustawy przyczyniła się głównie firma Disney, której najwcześniejsze produkcje – filmy z Myszką Miki – w roku 1998 przechodziły do domeny publicznej czyli n.p mgłyby być wykorzystywane przez reżyserów i internautów.

Dzięki tej ustawie Disney uzyskał kolejne 20 lat monopolu na dystrybucje tych produktów a ochroną prawną objęto wszystkie treści związane z Miki Mouse uniemożliwiając twórcom inspirowanie się tym symbolem. W 2013 roku wygasają prawa do nagrań pierwszych albumów takich artystów jak The Beatles Presley czy Clif Richard. Od tego czasu – jeśli ACTA lub neo-ACTA nie zostaną uchwalone – każdy będzie mógł nagrać na nowo ich piosenki bez konieczności pytania ich o zgodę.

Dla przemysłu muzycznego oznacza to olbrzymie straty. Dlatego jego przedstawiciele lobbowali intensywnie w sprawie przedłużenia okresu obowiązywania praw autorskich do nagrań muzycznych z obecnych 50 lat do 95 lat. Wstydu – rzeczywiście - ci ludzie nie mają. ACTA dla przemysłu muzycznego to interes – palce lizać i wszyscy wiedzą, że za ich podpisaniem stały potężne korporacje medialne i muzyczne usytuowane głównie w USA. ACTA to porozumienie w interesie wydawców czy producentów piosenek. Twórcy nic nie tracą, bowiem oni i ich spadkobiercy zachowują swoje prawa przez 70 lat od śmierci autora.

Piotr Piętak

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3179

Jak Internet zrewolucjonizował ekonomię

Co to jest „Wikinomia”? Jest to ekonomia oparta na globalnej wymianie wiedzy, doświadczenia czyli współpracy między internautami. Z tej charakterystyki można wyciągnąć wniosek, że wikinomia jest zaprzeczeniem liberalizmu czyli systemu, którego paradygmatem jest konkurencja. Nic błędniejszego : najkrócej można wikinomię scharakteryzować jako ekonomię liberalną ery Internetu.

Parterstwo i konkurencja

Jest ona oparta na czterech filarach ; otwartość, partnerstwo, wspólnota zasobów, działanie na skalę globalną. Trzy pierwsze zasady są sprzeczne z funkcjonowaniem firmy w klasycznym XX wiecznym otoczeniu gospodarczym. Jednak upowszechnienie Internetu i zdumiewający przyrost mocy obliczeniowej domowych komputerów dokonał prawdziwej rewolucji „uczestnictwa”, ponad 1,5 miliarda internautów stało się z dnia na dzień potencjalnymi producentami. Ekonomia konsumeryzmu zmienia się w ekonomię gospodarki partycypującej, ponieważ internauci dysponują narzędziami – dostarczanymi im darmowo przez firmy np. Apple - zmieniających ich w wytwórców.

Tempo zmian i ciągle ewoluujące – oraz coraz bardziej wyrafinowane – wymagania klientów są tak znaczne, ze firmy chcące zaspokoić zewnętrzne potrzeby nie mogą już polegać wyłącznie na własnych zasobach i relacjach z wypróbowanymi partnerami biznesowymi. Firmy muszą umieć nawiązywać kontakty z internautami i nauczyć się współpracować z konkurentami, partnerami i klientami. Klienci pragną przede wszystkim coraz szybszego wprowadzania innowacji i chcą uczestniczyć w kontroli jej upowszechnienia. Nie zgadzają się na narzucanie przez firmy standartów, które mogą być niezgodne z standartami domowych komputerów.

Przez całe lata 80 i 90 potężne firmy informatyczne walczyły z systemami otwartymi – których symbolem był Linux -, domagały się wprowadzania patentów jako najpewniejszej ochrony zasobów wiedzy należących do firm by w końcu – pod wpływem użytkowników Internetu dla których wolność informacji jest paradygmatem ich kultury – zaniechać tej walki i masowo wprowadzać na rynek produkty oparte na systemie operacyjnym Linux. IBM, Sony, Motorola, propagują ten darmowy system, a nawet uczestniczą w jego udoskonalaniu. Jednak prawdziwą rewolucją wprowadzoną przy produkcji systemu Linux, jest zanik struktury nakazowo-hierarchicznej, którą zastąpiono horyzontalną współpracą między informatykami biorącymi udział w jego budowaniu. Tą nowa formę organizacji nazwano partnerstwem.

Zasada partnerstwa jest stosowana na masowa skalę w mediach, rozrywce i kulturze oraz na rynku oprogramowania, jednak w ostatnich latach coraz częściej stosują ją firmy produkujące dobra materialne, takie jak samochody, rowery, samoloty czy motocykle. Wikinomia sprawdza się przede wszystkim w dziedzinie dóbr informacyjnych, ponieważ dobra te łatwo podzielić na szereg podzespołów (programów), zwanych modułami, które następnie można złóżyć w finalny produkt.

Ekonomia kostki lego

 

Jeżeli dobra materialne będzie się projektować tak by składały się z wielu wymiennych części, które z łatwością można zamienić bez szkody dla funkcjonowania całego produktu to wtedy luźno powiązani ze sobą dostawcy mogą zająć się projektowaniem i produkcją komponentów z których złożony jest produkt finalny.

„Tak naprawdę Boeing 757 to pewna liczba podzespołów latających razem w zwartym szyku” stwierdził Phil Condit były dyrektor fabryki Boeinga. W odniesieniu do następnej generacji samolotów brzmi to jeszcze prawdziwiej bowiem są one budowane na zasadach przypominających środowisko programistów Linuksa. W przeszłości partnerzy i dostawcy dopiero w końcowej fazie projektowania włączali się w prace zespołu Boeinga opracowującego specyfikacje techniczne poszczególnych komponentów. Dzisiaj projektowanie komponentów polega na przekazaniu tego zadania właśnie dostawcom, którzy, wykonują tą pracę znacznie efektywniej gdyż od początku są wciągania w tworzenie zespołu opracowującego nowy model Boeinga, a ponadto znają o wiele lepiej funkcjonowanie swoich fabryk ich zalety i mankamenty.

Ten sposób konstruowania samolotu przypomina składanie zabawki z „klocków lego”. Do udziału w pracach nad budowa nowego modelu samolotu zaproszono nawet pasażerów, dla których otwarto internetowy portal służący do zgłaszania sugestii w wyposażeniu wnętrza i.t.d. Nowy sposób produkcji zakłada, że firma Boeing przekazuje dostawcom swoja wiedzę a nawet tajemnicę handlowe i niektóre patenty. W takiej sytuacji powstaje pytanie zasadnicze : jak określić formalne granice firmy? Jak precyzyjnie określić co powinno się znajdować w wewnętrznych strukturach firmy, a co – poza nimi ? Co tak naprawdę jest jej najwartościowszym aktywem ?

Z jednej strony nie ulega wątpliwości, ze firmy muszą strzec swojej intelektualnej własności o zasadniczym znaczeniu n.p dla firmy Boeing tą rolę spełnia wiedza na temat budowy skrzydeł samolotu. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że firmy nie mogą dzisiaj efektywnie współpracować jeśli wszystko skrywają przed światem. Japońska firma Mitsubisi współpracuje z swoim konkurentem firmą Boeinga przy budowie samolotów z tzw. materiałów kompozytowych, które są lżejsze od aluminium mając nadzieję, że dzięki temu zdobędą potrzebną wiedze do samodzielnego konstruowania skrzydeł. Okazuje się , ze największymi przeszkodami na drodze do efektywnej współpracy nie są problemy technologiczne, ale zagadnienia związane z ochroną własności intelektualnej.

Wspólpraca decyduje o poziomie ekonomii

W wikinomii coraz trudniej zdefiniować firmie co jest jej najwartościowszym aktywem intelektualnym, ponieważ zatajanie jakichkolwiek informacji może doprowadzić do porażki całości projektu. Wikinomia to umiejętność współpracy, ta cecha jest paradygmatem kultury chińskiej i właśnie tam, po złagodzeniu przepisów pod koniec XX wieku prywatne firmy w krótkim czasie przejeły państwowe zakłady produkujące motocykle i w ciągu kilku lat stosując metody produkcji partnerskiej osiągnęły spektakularne sukcesy. W 1997 r. producenci z Chin sprzedali 10 mln. motocykli, w 2001 11,5 mln., a w 2004 – 15 mln maszyn. W 2005 r. eksport motocykli wyniósł 7 mln sztuk (w porównaniu z mniej niż 500 tys. w 2000).

Chińskie fabryki produkują motocykle na rynki Indii, Pakistanu, Wietnamu i powoli wypierają z rynku azjatyckiego swych japońskich mistrzów, Hondę. Prawdą jest bowiem, ze chiński sukces związany jest z imitacją i podrabianiem wzorców japońskich z jednoczesnym wprowadzeniem do produkcji motocykli orginalnych zasad produkcji partnerskiej. Bowiem w przeciwieństwie do Japończyków, Chińczycy podkreślają modułową architekturę motocykli, która pozwala licznym dostawcom na dołączanie składowych podsystemu (np. systemu hamowania) do standartowych interfejsów.

W ten sposób zaawansowane projekty przedstawiane są w postaci ogólnych założeń, które umożliwiają dostawcom na wprowadzanie zmian w komponentach, bez równoczesnego modyfikowania całej architektury. Specjaliści nazwali ten samoorganizujący się system projektowania i produkcji „zdecentralizowana modularyzacją”. Jest rzeczą zdumiewającą, że wbrew przewidywaniom, iż taki zdecentralizowany system produkcji może prowadzić do chaosu, skutkuje on coraz wyższym stopniem specjalizacji i wydajności co umożliwiło – w ciągu 5 lat - obniżenie ceny motocykla z 700 do 200 dolarów. W czasach Internetu chaos jest wydajny, hierarchiczny porządek, nie.


Wikinomia jest w Polsce praktycznie (poza kilkoma uniwersyteckimi środkami) nieznana i niepraktykowana, brak kultury kontraktu, brak wzajemnego zaufania i bezdyskusyjne propagowanie w środkach masowego przekazu przebrzmiałych dogmatów liberalnych z XIX wieku, uniemożliwia przystosowanie się naszym firmom do liberalizmu ery Internetu, który słowo „konkurencja” zastąpił słowem „współpraca” i „samoorganizacja”. Nasze - z każdym dniem coraz większe – opóźnienie cywilizacyjne wynika głównie z tego , ze pod pojęciem liberalizmu rozumiemy i co gorsza praktykujemy, zasady zarzucone przez współczesnych przedsiębiorców, liberałów z krwi i kości a nie dogmatyków wspominających stare dobre czasy.

Polska trwa w ekonomii XIX wieku


Liberalizm współczesny dokonał asymilacji swoich wczorajszych przeciwieństw, a w Polsce nawet tego nie zauważono, mimo gwałtownego rozwoju kultury internetowej w naszym kraju. Według przeprowadzonych przez Boston Consulting Group badań, polska gospodarka internetowa osiągnęła w 2009 roku wartość 35,7 mld zł, czyli 2,7% wartości PKB. To więcej, niż w krajach południowej Europy, jednak dwukrotnie mniej niż w Europie Północnej. Raport zawiera również przewidywania związane z przyszłością: w ciągu najbliższych pięciu lat, gospodarka internetowa – wg specjalistów z BCG - będzie rosła dwukrotnie szybciej niż PKB – o około 14% rocznie – i w 2015 roku osiągnie wartość co najmniej 4,1% PKB, a to oznacza, że Internet będzie miał wówczas wyższy udział w PKB niż sektor finansowy, energetyczny czy ochrona zdrowia.


I będzie rósł dwukrotnie szybciej niż PKB. Wynika z tego , że w czasach niepewnego rozwoju gospodarki światowej, Internet może stać się motorem rozwoju polskiej gospodarki. Czy tak się stanie ? Podstawowe pytanie jakie zadałem sobie podczas lektury raportu jest następujące : czy eksperci z Boston Consulting Group dysponują odpowiednią metodologią do obliczania tego typu wskaźników ? W jaki sposób obliczyli oni wielkość e-gospodarki ? Otóż w najprostszy z możliwych ; zsumowano transakcje kupna i sprzedaży, płatności dokonane online, usługi internetowe (np. reklama), opłaty za dostęp do Internetu czy inwestycje w infrastrukturę telekomunikacyjną. I wyszło 35,7 mld zł.


Są to wskaźniki elementarne, które odpowiadają na pytanie kto napędzą gospodarkę internetową? BCG wyliczyło, żegłównie konsumenci, którzy wygenerowali aż 62 proc. całej "internetowej" części PKB. Z tego aż 70 proc. przypada na handel elektroniczny, 19 proc. na dostęp do sieci i 11 proc. na wydatki na sprzęt. Natomiast na drugim końcu jeśli chodzi o udział w gospodarce internetowej jest administracja publiczna. W 2009 r. wytworzyła 5 mld zł, czyli jedynie 0,4 proc. PKB.

Z danych tych wynika jeden bardzo optymistyczny wniosek, że społeczeństwo polskie wierzy - i to bardzo - w rozwój gospodarki internetowej, , jednocześnie jednak te właśnie dane dowodzą niezbicie, że jeżeli chodzi o poziom gospodarki elektronicznej w naszym kraju to znajduje się on kilka szczebli niżej od krajów wysoko rozwiniętych. Cywilizacyjnie nadal jesteśmy krajem zacofanym.
Dlaczego ? Odpowiedź na to pytanie zawarta jest postrzeganiu Internetu przez firmy, , w niewielkim stopniu korzystają z możliwości, jakie daje Internet. Wprawdzie niemal wszyscy mają dostęp do sieci i adres e-mail, ale często na tym się kończy.

Tylko 30 proc. firm korzysta z zaawansowanych narzędzi umożliwiających np. automatyczne zarządzanie zapasami, 12 proc. przedsiębiorstw zaopatruje się w Internecie, a zaledwie 8 proc. udostępnia swoją ofertę w sieci. W takie sprawy, jak reklama w sieci, płatności internetowe czy obecność na portalach internetowych, angażuje się mniej niż 15 proc. firm. Najgorzej wygląda jednak aktywność firm na portalach społecznościowych – tylko 8% próbuje nawiązać kontakty z klientami przy pomocy portali Dlaczego tak mało? "Bo w naszej branży to niepotrzebne" - powtarzają badani przedsiębiorcy.


I właśnie ta odpowiedź świadczy, że nasz kraj jest zapóźniony cywilizacyjnie, bowiem na całym świecie firmy – zgodnie z zasadami wikinomii – firmy wciągają internautów do współpracy korzystają z ich wiedzy i doświadczenia. Wnioski z tych rozważań są raczej smutne : zaciekły konflikt społeczno-polityczny rozdzierający na dwa „narody” polaków, likwidujący jakikolwiek dialog pomiędzy nimi uniemożliwia wprowadzenie w Polsce wikinomii , której funkcjonowanie oparte jest na permanentnym dialogu, wymianie opinii i doświadczeń między internautami. Polityka – a może nawet demokracja – jest w naszym kraju wrogiem współczesnej cywilizacji.

Piotr Piętak

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3526

e-mail króluje w Internecie

Wszyscy piszemy i mówimy o Facebooku i Twitterze jako nowych narzędziach komunikowania się w Internecie a statystyki są bezlitosne – królem Internetu jest nadal e-mail.

Statystyki mówią same za siebie : 276,5 miliona europejczyków, czyli 70% internautów na stary kontynencie używało e-maila w miesiącu czerwcu br. wg. instytutu ComScore. To o 14% więcej niż w czerwcu ubiegłego roku.

Hotmail serwis Microsoftu, który to narzędzie zakupił w 1997 r. jest nadal najpopularniejszy ; używa go 108 milionów internautów w Europie. Drugie miejsce zajmuje Gmail, oprogramowanie którego używa 75 milionów internautów.

red. mediologia.pl

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 2990

Przeklikiwanie - największe oszustwo w Internecie

W Internecie istnieje tylko jedno kryterium pupilarności: ilość kliknięć. Jest duża, portal zarabia, jest mała – portal znika lub umiera śmiercią naturalną. Dlatego jedyne ważne pytanie dla ludzi prowadzących portale, brzmi : co zrobić by ludzie klikali na ten artykuł? Jeżeli będą to na portalu pojawia się reklamy a wtedy zarobek gwarantowany.

Czytaj więcej: Przeklikiwanie - największe oszustwo w Internecie

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3914