Skip to main content

ReacTable - rewolucja w muzyce elektronicznej - patrzcie i słuchajcie

Jednym z najciekawszych interaktywnych interfejsów dotykowych jest stół muzyczny Reactable. Manipulowanie jego dotykowym „blatem” przez wykonywanie różnego rodzaju gestów i ruchów na jego powierzchni wydobywa najróżniejsze dźwięki, które są zapisane w wewnętrznej pamięci urządzenia.

reactable040109

 

Reactable to rewolucyjny interfejsowy instrument muzyczny, który oferuje bezpośrednią fizyczną modulację przeróżnych (w tym także naśladujących klasyczne instrumenty) brzmień i dźwięków. . Jest to rodzaj syntezatora z aktywnym panelem dotykowym i interfejsem TUI (interakcja pomiędzy środowiskiem cyfrowym a fizycznym).

Całość opiera się na wykorzystywaniu odpowiednich przystawek do generowania dźwięku. Po umieszczeniu przystawki na stole można sterować nią obracając ją wokół własnej osi i za pomocą pierścienia, który pojawia się otaczając daną kostkę. Wszystkie fragmenty instrumentu można łączyć w dowolne konfiguracje uzyskując nieskończone możliwości generowania dźwięku.

Oczywiście cacko to jest jeszcze dosyć drogie, ale istnieje również mobilna wersja na iOS i Androida, która daje znakomitą namiastkę zabawy tym instrumentem. W połączeniu z odpowiednim zapleczem sampli (*.wav, 44.1kHz, 16bit, stereo lub mono) ten program zajmie dłuuugie godziny w życiu każdego fana muzyki.

mobile2 thumb3

 

Naukowcy z Pompeu Fabra University odpowiedzialni za stworzenie stołu muzycznego Reactable objeździli ze swoim wynalazkiem już niejedną wystawę, ale dopiero teraz przyszłość tej zabawki nabiera konkretnych kształtów. Powstała firma Reactable Systems, która zajmie się wprowadzeniem tego wielodotykowego instrumentu muzycznego pod strzechy. Plastikowe krążki, gwiazdki, sześciany -- każdy odpowiada za inny aspekt dźwięku. Można je dowolnie przesuwać i przekręcać, uzyskując w ten sposób przeróżne efekty. Należy dodać, że Reactable mobile przynosi moc wielokrotnie nagradzanego syntezatora Reactable do urządzenia mobilnego.


A teraz zobaczcie i usłyszcie jakie cuda można wygrać na Reactable.

{youtube}Mgy1S8qymx0{/youtube}

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 4690

Uwaga - wymiana plików w P2P stale monitorowana

Informacja niezwykle ważna dla tych, którzy wymieniają się plikami w trybie P2P – czyli peer-to-peer. P2P jest stale monitorowany, taki wniosek wyciągnęli analitycy Internetu  z University of Birmingham w Wielkiej Brytanii. Wyniki ich pracy, przedstawiono w tym tygodniu na konferencji SecureComm (która skupia się na bezpieczeństwo i prywatność w sieci).

Jeden z analityków – Tom Chothia przedstawił analizy robione w trzech etapach: - w sierpniu 2010 r., w lutym 2011 r. i maju 2011 roku. Według jej relacji: ruch wymiany plików jest stale monitorowany przez specjalne agencje wynajęte przez właścicieli praw autorskich (np. do piosenek czy filmów).

Istnieją  Trzy metody monitorowania sieci peer-to-peer. pośredni nadzór nad rówieśnika (PR) za pośrednictwem trackera (T), bezpośredni nadzór pasywny i aktywny nadzór bezpośredni. Jednakże monitorowanie mogły być wprowadzone z innych powodów niż tylko polowanie na "piratów". "Firmy mogą zbierać dane do obserwacji rynku. Kanał telewizyjne w USA mogą . monitorować pobieranie ich programów aby wiedzieć, które z nich są najczęściej pobierane we Francji.

Monitorowanie umożliwia lepsze poznanie rynku odpowiada na pytanie : co jest popularne. Analitycy z Uniwersytetu w Birmingham stwierdzili, że przebadane przez nich wyniki  "monitoringu diagnostycznego" (uprawianego przez właścicieli praw autorskich) ujawniły  tendencję bardzo prostą: systematyczne monitorowanych jest 100 najlepszych plików wymienianych P2P a to oznacza, że autorzy skupiają swoja uwagę tylko na najpopularniejszych piosenkach czy plikach.

red. mediologia.pl (źródła - Le Monde Informatique)

 

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3497

joomla 2.5 - zwyciestwo wolnego oprogramowania

Joomla to darmowe oprogramowanie – tzw. system zarządzania treścią – które służy do tworzenia zaawansowanych stron internetowych. Dzięki joomli przeciętny internauta, który nie umie informatyki, nie zna języków programowania, może stworzyć portal i to najbardziej wyrafinowany.

Joomla jest stale udoskonalana przez dziesiątki tysięcy programistów, którzy za darmo dodają do istniejącej wersji - dzisiaj to 2.5 – nowe programy, nowe komponenty. System joomla powstał w 2005 roku, w ciągu dwóch lat został pobrany 2 miliony razy rewolucjonizując po raz kolejny funkcjonowanie Internetu.

Każdy może wejść na stronę joomli – www.joomla.org lub www.joomla.pl – , ściągnąć oprogramowanie na swój komputer i rozpocząć tworzenie, portali internetowych. Istnieją także darmowe kursy obsługiwania joomli i naprawdę po wysłuchaniu 2-godzinnym takiego kursu, przeciętny internauta jest gotowy do tworzenia portali.

To prawdziwa rewolucja ekonomiczna. Rewolucja dokonana przez informatyków działających w ruchu „wolnego oprogramowania”, którzy stworzyli joomle i którzy ja za darmo rozprowadzają w Internecie, tworząc nowy rynek, nowe możliwości pracy dla setek tysięcy ludzi na świecie. Przykłady zastosowania joomli można znaleźć we wszystkich dziedzinach życia i co ważniejsze z tego darmowego oprogramowania korzystają wielkie firmy tworząc przy jego pomocy swoje portale. Aby nie być gołosłownym: strona Mistrzostw Świata 2010 e Republice Południowej Afryki, została stworzona na joomli.

red. mediologia.pl

 

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3827

Wypowiadamy wojnę totalitarnej dyktaturze Googla

W XXI wieku dominacja Stanów Zjednoczonych nad światem przybrała rozmiar lekko przerażający, nie jest to tylko dominacja w sferze ekonomii, polityki czy wojskowości, ale przede wszystkim w sferze kultury wyrażającej się głównie w produkcji dóbr informatycznych, które kształtują współczesne społeczeństwo.

USA dostarcza współczesnej cyberkulturze niezbędnych do jej funkcjonowania oprogramowania, ale przy okazji doskonale wykorzystuje swoja monopolistyczna pozycje jedynego jej producenta i kontrolera. Funkcjonuje jako nadzorca elektronicznego przepływu informacji. USA projektują wytwarzają i normatywizują olbrzymia większość standartów technologicznych. Amerykanie kontrolują dominujący w dzisiejszym świecie interfejs współczesnej cyberkultury – Internet.

Nominalnie międzynarodowa, a faktycznie kontrolowana w 100% przez administrację amerykańską specjalistyczna agenda ICANN rejestruje nazwy i adresy internetowe dla wszystkich w skali globu użytkowników Internetu. Agencja podejmuje decyzje określające na przykład rozszerzenie adresów sieciowych, dysponując takimi jak : gov ; com ; org ; i udziela stosownych dyspozycji co do użytkowania rozszerzeń krajowych –np. ; pl. W 2005 roku to właśnie ICAAN podjął decyzję niedopuszczenia do publicznego obiegu witryn z rozszerzeniem ; xxx, zawierających treści erotyczne.

Amerykanie wytwarzają ponad 80% dostępnego w świecie oprogramowania informatycznego. Jednak najważniejszym mechanizmem amerykańskiej cyberhegemonii jest tworzenie specyficznego meta kodu Internetu czyli jego mapowania według określonych kryteriów. Co to w praktyce oznacza? Prześledźmy ten mechanizm na praktykach firmy Google czyli najpopularniejszej wyszukiwarki.

Każdego dnia ta ogromna baza danych odpowiada na 200 mln zapytań, a w swojej bazie katalogowej posiada ponad 4 biliony opisanych i skatalogowanych stron Sieci. Jest rzeczą wielce charakterystyczną, że o ile w przypadku oprogramownia opcje zawarte w menu i dostępne dla użytkowników maja mieć przede wszystkim wartość użytkową, o tyle porządkowanie zawartości przez Google.com opiera się, tak przynajmniej podaja oficjalne dokumenty korporacji, na kryterium dobra i zła

. A kto i według jakich kryteriów decyduje czym jest dobro a czym jest zło? Dwóch trzydziestoletnich założycieli firmy. Należy do nich władza kierowania internautów w określone miejsca (portale, witryny, blogi), władza przewodnika obiecującego krótką i wygodna ścieżkę do celu. Don’t be eveil – czyli nie bądź zły – to maksyma, slogan, której spełnienie gwarantuje dowolnej treści obecność w zasobach firmy czyli w Internecie. Właściciele firmy wzięli na siebie rolę sędziów poprawności i sprawiedliwości. Firma kategoryzuje i segreguje wirtualna rzeczywistość na fragmenty Goole-Dobre i Google-Złe.

Google zastępuje Boga. Jak to się przejawia w konkretach? Dwa miesiące temu na portalu www.mediologia.pl opublikowałem artykuł pt. „Wojna Internetowa w Polsce rozpoczęta”, którego fragmenty przytaczam :

„Wojna Internetowa w Polsce rozpoczęta. Wojnę tą wypowiedział Google Polsce. Firma Google rozpoczęła w tym tygodniu kampanię "Legalize Love". Ma ona wpierać gejów, lesbijski, transseksualistów i biseksualistów oraz promować ich bezpieczeństwo w pracy.

Mark Palmer-Edgecumbe z Google'a wyjaśniał, że chce, by pracownicy koncernu, którzy są gejami i lesbijkami, byli poza firmą równie dobrze traktowani jak w biurze. Na początek kampania wystartowała w Singapurze i w Polsce. Otóż gdyby taka kampanię zainicjowało jakieś stowarzyszenie na rzecz tolerancji, to nie miałbym nic przeciwko temu, ale kampanię taką rozpoczął Googl – praktyczny monopolista w Internecie. /.../. Kto dał prawo Googlowi – jeszcze raz podkreślam – monopoliście w sferze Internetu – rozpoczynania takiej zmasowanej kampanii, która przypomina naloty informacyjne? Firma Googla nie ma prawa takiej kampanii przeprowadzać.”.

Już w dwa dni później otrzymaliśmy list od firmy Google, który przytaczam w całości :


„Witam,

Ze względu na pojawiające się w mediach nieprawdziwe doniesienia, na których operał Pan tekst Wojna internetowa..., przesyłam wyjaśnienie Google: Od początku istnienia firmie szczególnie bliskie są wartości tolerancji, równość, uczciwość czy wolność, dlatego Google na każdym kroku stara się wspierać prawa człowieka oraz inicjatywy służące idei różnorodności, a także prowadzi programy wspierające pracowników w tym zakresie.

Jeden z takich programów - "Legalize Love" - jest inicjatywą, która ma pomóc sprawić, aby pracownicy traktowani byli równie dobrze w biurze, jak i poza nim. Program jest globalny i wynika z podejścia Google do pracowników i różnorodności w miejscu pracy - to część szerszych i stałych wysiłków. W ramach “Legalize Love” Google organizuje spotkania dla pracowników oraz przekazuje wsparcie na rzecz kilkudziesięciu organizacji LGBT i inicjatyw z całego świata. Wśród nich znalazła się polska inicjatywa “Miłość nie wyklucza”, a informacje o tym zostały opublikowane w miniony weekend na stronie google.com/diversity/legalize-love.html. Nie prowadzimy innych działań szczególnie nakierowanych na Polskę, nieprawdziwe są też informacje, jakoby mielibyśmy rozpocząć w najbliższy weekend w Polsce wielką kampanię.
Z pozdrowieniami, Marta Jóźwiak”.


Co to oznacza? O czym nas w tym liście firma Google informuje? Otóż informuje nas, że działa ona jak klasyczne Ministerstwo Prawdy w ustroju totalitarnym, że pracownicy firmy śledzą informacje w Internecie w taki sam sposób w jaki ubecy śledzili nas w PRL, tylko przy użyciu bardziej wyrafinowanych metod. List wysłany na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. ma redaktorów portalu przestraszyć, taka jest jego funkcja nazywana przez sowietologów w stosunku do krajów komunistycznych – funkcja perswazyjną. Jest przerażające, że metody sowieckie są aktualnie imitowane przez informatycznego giganta, którego pracownicy nie mają pojęcia, że traktują nas tak samo jak funkcjonariusze SB i UB. Przeciwko takim metodom i tego typu kontroli umysłów redakcja mediologia.pl będzie prowadziła stałą akcję.

Piotr Piętak

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3489

Analfabeci z "Gazety Wyborczej" o analfabetyzmie młodzieży

Aż 15 proc. polskich piętnastolatków nie umie czytać ze zrozumieniem czytamy w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” w artykule pt. „Coś tam czytamy. I nic nie rozumiemy”. I redaktorzy największego dziennika w Polsce, ustami doktora socjologii Barbary Murawskiej od razu znaleźli sposób na tą katastrofalna sytuację. Pani socjolog stwierdziła z rozbrajającą szczerością : „Trzeba wyciągnąć wnioski z technologicznej zmiany i uczyć czytania także na stronach internetowych, e-mailach, a nawet SMS-ach" . Otóż jest dokładnie odwrotnie, zarówno e-maile jak i sms-y uniemożliwiają naukę czytania ze zrozumieniem.

Czytaj więcej: Analfabeci z "Gazety Wyborczej" o analfabetyzmie młodzieży

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3858