Skip to main content

PiS - dzieci października 1956 r.

Dlaczego J. Kaczyński i inni ideolodzy PiS-u są przeświadczeni, że „układ” oligarchiczny w Polsce jest wszechpotężny i co ważniejsze niezwykle sprawny socjotechnicznie , zdolny manipulować nie tylko wielkimi masami ludźi  lęcz wręcz procesami historycznymi? Czy właśnie tego ich nauczyło -  w sensie intelektualnym – życie obywatela i opozycjonisty w PRL-u ? Sądzę, że tak, bowiem obowiązkiem intelektualnym każdego opozycjonisty w realnym socjalizmie było dokładne przeanalizowanie przebiegu PRL-owskich kryzysów z lat  1956, 1968,  1970 1980, z których jednoznacznie wynikało, że centrum decyzyjne państwa komunistycznego manipulowało cały czas „żywiołowymi” procesami społecznymi.

Co najmniej dwóch autorów Witold Jedlicki i Jadwiga Staniszkis, analizowało okres października 1956  w oparciu o spiskowa wizje historii, która była kopią  „układu”. Warto zaznaczyć – widać to dzisiaj gołym okiem - , że bracia Kaczyńscy byli intelektualnymi uczniami prof. Staniszkis z kolei jej analizy są powtórzeniem (w o wiele gorszej formie) obserwacji Witolda Jedlickiego, którego książka p.t ‘’Chamy i Żydy’’ wydana w 1962 r. przez Kulturę Paryską miała ogromny wpływ na historie naszego kraju, gdyż po pierwsze ustanowiła standart myślenia o władzy komunistycznej wśród prawicy i dużej części prawicowego elektoratu (etykietki „chamy” i „żydy” „puławianie” i „natolińczycy”) , po drugie była wykorzystywana przez frakcje Moczara w walce o władze w latach 1963-68, po trzecie zawiera dokładny opis „układu”, który to koncept został bez zastrzerzeń intelektualnie „połkniety” przez twórców PiS-u, co doprowadziło w konsekwencji do jego klęski w wyborach w 2007 r.

Jak na jedną książke, to niemało. PiS jest dzieckiem tej książki, a niektóre jej fragmenty brzmią jak przemówienia J.Kaczyńskiego z lat 2006 - 2011. Czym był w istocie październik 1956 roku ? Obiegowa opinia o nim i okresie go porzedzającym głosi, że wśród polskich komunistów znajdowała się grupa ludzi, którzy w gruncie rzeczy mieli demokratyczne przekonania i od razu po śmierci Stalina – którego nienawidzili za to że wymordował on w latach wielkiej czystki wszystkich historycznych przywódców KPP, czyli swoich nauczycieli i współtowarzyszy walki  - przystąpili do liberalizacji ustroju, popuścili cugle cenzurze a w praktyce ją znieśli, otoczyli opieką młodych rewizjonistów marzacych o robotniczych samorzadach i demokratycznym socjalizmie  zdefiniowanym ponoć w pismach młodego Marksa.

Innymi słowy hasłem tych komunistów – Bergmana, Ochaba, Zambrowskiego, Staszewskiego (zwanych ‘’puławianami’’ albo ‘’żydami’’) – było : umarł Stalin niech żyje demokracja ! Szkopuł w tym, że ci własnie komuniści sprawowali absolutną władze w latach 1948-56, że to oni są odpowiedzialni za śmierć setek tysiecy Polaków, za terror, za aresztowanie prymasa Wyszyńskiego, które nastapiło już po śmierci Stalina, za bewzględna kolektywizacje w wyniku której zgineło dziesiatki a może setki tysięcy ludzi ( ilu -nigdy już  nie dowiemy ) .

Dlaczego ci ludzie bez skrupułów i sumienia, nagle zmienili się w demokratów, obrońców wolności ? W. Jedlicki badając przebieg przemian roku 1956 r. demistyfikuje je udawadniając, że ‘’puławianie’’ wykorzystali cynicznie nastroje polaków by ugruntować swoja władzę, że byli oni cynikami nie wachającymi sie w imie zachowania swojej włądzy do prowokowania ZSRR.

Tego typu książka musiała wzbudzać i wzbudza nadal emocje oraz oceny, które  - paradoksalnie – potwierdzają jej główne przesłanie. Antoni Zambrowski syn jednego z czołowych stalinistów i „puławian” Romana w taki oto sposób streszcza książkę W.Jedlickiego :

W roku 1962 agent wpływu gen. Mieczysława Moczara (wł. Nikołaja Tichonowicza Diomki) Witold Jedlicki został wysłany na żydowskich papierach na Zachód. Umieścił on paszkwil na październikowe zwycięstwo Polaków w 1956 roku na łamach paryskiej "Kultury", sugerując, iż żadnego zwycięstwa nie było, zaś Polacy dali się wystrychnąć na dudków. Zadaniem Jedlickiego było wmówienie jego czytelnikom, że uczestnicząca w walkach frakcyjnych w łonie kierownictwa PZPR wewnątrzpartyjna koteria proreformatorska zwana "Puławianami" - to w istocie stalinowcy, zaś promoskiewska koteria zwana "Natolinem" - to ludzie antystalinowskiego Nikity Chruszczowa.

Uczestnicy wydarzeń październikowych wprawdzie pamiętali, że Kreml (i w tym Nikita Chruszczow) konsekwentnie usiłował powstrzymać przemiany w Polsce i to w obronie stanowisk "natolińczyków" we władzach partyjnych podjął próbę interwencji zbrojnej, uruchamiając 19 października 1956 roku sowieckie czołgi i okręty wojenne, ale gen. Moczar i jego zausznik W. Jedlicki liczyli na krótką pamięć Polaków po upływie kilku lat od tych wydarzeń.

Najważniejszym atoli zadaniem propagandowym Jedlickiego było wmówienie czytelnikom, iż proreformatorscy "puławianie" - to "Żydy", zaś ich przeciwnicy z "Natolina" - to "chamy" i rodowici Polacy. Było to oczywiste kłamstwo, ponieważ Żydzi oraz Polacy żydowskiego pochodzenia znajdowali się w obydwu zwalczających się koteriach (Nie mówię o frakcjach, gdyż stalinowski "centralizm demokratyczny" je wykluczał). "Natolińczyków" żydowskiego pochodzenia nazywano wtedy z przekąsem "natolinerami". Poza tym W. Jedlicki ukrywał przed czytelnikami i tę okoliczność, że wśród "rodowitych" Polaków w "natolińskim" gronie było masa osób białoruskiego, ukraińskiego i nawet niemieckiego pochodzenia z Mieczysławem Moczarem alias Nikołajem Diomką na czele.”.[1].

 

A więc agent Moczara za paszport do Izraela zobowiązuje się do napisania książki wymierzonej w czołowych działaczy komunistów-reformatorów czyli „puławian”. To jest obiegowa opinia o książce W.Jedlickiego rozpowszechniana przez polskich pisarzy, którzy do 1956 roku wiernie służyli własnie „puławianom” czyli stalinistom odpowiedzialnym za wprowadzenie komunizmu w Polsce. Andrzej Kijowski w swoich pamietnikach [2], cytuje opinie zangażowanych w budowe komunizmu:

Pojechałem więc do „Przeglądu” . /../. Rozmawialismy o artykule Jedlickiego. Gottesman przypuszcza, że artykuł był inspirowany przez grupę, która zwalcza „puławczyków”, może przez Moczara. Kto wie ? Może za cene paszportu do Izraela. Paweł Beylin okresla Jedlickiego jako wariata”.

 

Moja konkluzja po zacytowaniu w/w opini – jeżeliby zawierały one nawet ułamek prawdy - byłaby następująca : dziekuje towarzyszu Moczar, za to że wypuśćiliście z PRL-u agenta W.Jedlickiego. Dzieki wam polska literatura  dorobila się kolejnego arcydzieła sztuki pisarskiej. Pierwszym – jak wiadomo – był „Popiól i diament” do napisania którego, namówił J.Andrzejewskiego, towarzysz Jakub Bergman.  Nie sądze jednak – w przeciwieństwie do A.Zambrowskiego -, ze M.Moczar był idiotą. Nie sądze także, że w SB pracowali samobójcy wydający paszport człowiekowi wiedzac, ze w walizce przewiezie on na zachód antykomunistyczny tekst najwyższej jakości.

Nie wchodze jednak w ocene czy to prawda czy nie, czy W.Jedlicki był czy nie był agentem bo to dla niniejszego artykułu nie ma najmniejszego znaczenia. Mogę tylko stwierdzić, że streszczenie ksiązki W.Jedlickiego dokonane przez A.Zambrowskiego dowodzi, ze ten ostatni nic z niej nie zrozumiał. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że syn stalinisty chce za wszelką cenę poprawić ojcu biografie, zresztą robia to inni synowie byłych komunistów n.p T.Jastrun, który do dzisiaj nie może przeżyć, że jego ojciec – wybitny poeta w przeciwieństwie do R.Zambrowkiego, przecietnego aparatczyka PZPR-u - zaangażował się po uszy w budowe PRL-u.

Książka W.Jedlickiego  – stąd jej ogromne znaczenie dla współczesnej opinii publicznej w Polsce –, ma jeszcze jeden istotny aspekt :  udawadnia w sposób dla mnie bezsporny, że za dzisiejsze oskarżenia Polaków o krwiożerczy antysemityzm, pojawiające się regularnie w zachodniej prasie odpowiadaja w dużej części właśnie „puławianie” czyli  komuniści, którzy zakładali w Polsce zrębu ustroju w cieniu którego do dzisiaj żyjemy.

cdn.


[1] Antoni Zambrowski http://www.asme.pl/114867692339477.shtml

[2] Andrzej Kijowski „Dziennik 1955-1969” Wydawnictwo Literackie Kraków 1998

 

Piotr Piętak