Skip to main content

Polska - informatyczny krach

Raport Najwyższej Izby Kontroli o samorządowych projektach wprowadzenia Internetu szerokopasmowego w Polsce można streścić słowami: III Rzeczpospolita jest państwem, którego założenia ustawodawcze uczyniły z naszego kraju „chorym człowiekiem Europy”.
Nasze państwo nic nie umie zbudować, umie tylko dezorganizować i wydawać coraz więcej pieniędzy na pseudoprojekty.

Najwyższa Izba Kontroli stwierdza, że inwestycje światłowodowe nie powiodły się w 100% co spycha nasz kraj do rzędu cywilizacyjnych ruin. Z planowanych prawie 26 tys. km sieci szkieletowych do 2011 r. nie wybudowano nawet 100 km. Gdyby dodać do tych wskaźników projekty w pozostałych, nieobjętych kontrolą województwach, te nierozpoczęte inwestycje wyrażałyby się znacznie większymi liczbami. Największy z opóźnionych - do niewytłumaczalnych granic ryzyka - projekt Internet dla Mazowsza dotyczy np. wydatkowania 3 40 mln zł i budowy 3640 km światłowodów.

Raport NIK stwierdza, że możemy mieć problem z wydaniem 1 mld euro w ramach funduszy unijnych na lata 2007-2013. Dlaczego?

Przypomnijmy, że dwa lata temu powstała ustawa, która wpisywała inwestycje w internet szerokopasmowych do katalogu zadań własnych samorządów. To miało zmienić podejście lokalnych samorządowców do inwestycji szerokopasmowych. Rzecz szczególnie ważna w obszarach zaniedbanych przez przedsiębiorców telekomunikacyjnych, inwestujących na własne ryzyko.

Przebudowa świadomości to jednak proces, który trudno przyśpieszyć, zwłaszcza że doradczy projekt systemowy do ustawy grzązł w animozjach konkurujących urzędów. Samorządowcy myślą: ot, mamy po prostu kolejne zadanie infrastrukturalne w ramach gospodarki komunalnej. Unia Europejska daje, więc trzeba to brać. Są też samorządowcy, którzy w dobrej wierze nie potrafią wychynąć poza krótką perspektywę podarowania mieszkańcom darmowego internetu.

Ustawa szerokopasmowa utwierdza zasadę otwartości sieci budowanych za publiczne pieniądze dla wszelkich firm telekomunikacyjnych. Ale okazuje się, że racja tej zasady, podobnie jak inne uwarunkowania regulacyjne rynku telekomunikacyjnego, bywają przez samorządowców nierozumiane. Ryzyka ewentualnego nowego monopolu widocznie niestraszne tym, którzy nie pamiętają czasów, kiedy narodowy operator zapewniał na wsi średnio 3,5 telefonu na 100 mieszkańców.

NIK nie mógł nikomu zarzucić tylko braku dokumentacji, bo wytworzono jej dziesiątki tysięcy stron. Zmieniają się technologie, rynek, prawo, dane statystyczne, więc wyliczenia, tabelki, mapy, wykresy można cyzelować bez końca. A firmy wykonawcze, producenci światłowodów i urządzeń telekomunikacyjnych, kandydaci na operatorów, wszyscy, którzy mieli wzmocnić swój potencjał i dać zatrudnienie, czekają na polskie boje przetargowe.

Ten stan rzeczy bezpiecznie umocowany w przepisach to jeden z powodów opóźnień, do uniknięcia, gdyby strategię dla publicznych inwestycji szerokopasmowych wymyślono w fazie programowania funduszy unijnych. Teraz wiemy, że zrobione niemałym nakładem sił studia wykonalności powielają prawie ten sam schemat.

Środki są bardzo ograniczone wobec wyzwań, ale w Polsce jest w porównaniu z innymi krajami sporo niezależnych sieci dostępowych. Plany inwestycyjne skierowano na sieci światłowodowe w warstwie szkieletowej i dystrybucyjnej, by mogły powstać otwarte dla konkurujących operatorów węzły dla sieci dostępowych NGA. Wypracowano mechanizmy konsultacji publicznych. Zoptymalizowano mechanizm wyznaczania obszarów interwencji, pozwalający unikać naruszania konkurencji, zatwierdzony w procesie notyfikacji pomocy publicznej przez Komisję Europejską.

Należało kiedyś przyjąć jednolity schemat pomocy publicznej, skoro kolejne projekty wzorują się na pierwszym zatwierdzonym dla pięciu województw Polski Wschodniej. Teraz zajmujemy i tak nieźle przeciążoną biurokrację europejską kolejnymi, podobnymi projektami. Można przy tym śmiało powiedzieć, że bez tej unijnej instancji kontrolnej żaden z projektów szerokopasmowych w ogóle by nie ruszył z miejsca.

Wymagane naszymi przepisami tzw. programy funkcjonalno-użytkowe są w projektach sieci stratą czasu i pieniędzy. Wykonawcy i tak je muszą powtórzyć przed budową. Nie warto wspominać o analizach popytowych rynku usług szerokopasmowych, który przecież zaskakuje najbardziej doświadczonych graczy w sektorze telekomunikacji. Dopiero perspektywa wejścia w życie w roku 2010 ustawy szerokopasmowej stworzyła grunt pod wymuszoną twardym przepisem, wiarygodną inwentaryzację infrastruktury, bez której nie dawało się przez kilkanaście miesięcy dokończyć analiz studiów wykonalności.

Zakładając optymistycznie, że województwa przebrną przez przetargi, których ostrożnie unikały od wielu miesięcy, wkrótce powstaną te wyczekiwane od lat ogólnie dostępne sieci NGA, ale czy ktoś się już zastanawia, jak je wpasować w ogólną strategię gospodarczą państwa, kto zapewni ich dalszy rozwój, kto będzie ich właścicielem w przyszłości?


Raport NiK –u udawadnia, że Polska w sferze informatyzacji przestaje istnieć jako wiarygodny partner z odpowiednim zapleczem intelektualnym a to oznacza dalszy spadek inwestycji w telekomunikacją w naszym kraju.

Piotr PIętak  ( źródła - ComputerWorld - informacje własne)

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3797