Napisane przez mediologia dnia . Wysłane Internet.

Internetowe barbarzyństwo

Do konsultacji międzyresortowych i społecznych trafił projekt "Cyfrowa szkoła", który zakłada wsparcie finansowe dla 400 publicznych szkół. Za 50 mln zł szkoły mają zostać wyposażone w sprzęt i Internet, które mają być wykorzystywane w procesie nauczania. MEN chce też zapewnić dostęp do bezpłatnych e-podręczników. Z tego tryumfalnego komunikatu wynika jasno, że Polska za kilka lat stanie się krajem analfabetów, bowiem program "Cyfrowa szkoła" jest częścią wieloletniego programu – włos się jeży na głowie -, który ma służyć rozwijaniu kompetencji uczniów i nauczycieli w zakresie stosowania nowoczesnych technologii.

MEN chce przygotować nauczycieli do nauczania, komunikowania się z uczniami i rodzicami oraz prowadzenia dokumentacji szkolnej w postaci cyfrowej. Chce też uzupełnić ofertę publicznych elektronicznych zasobów edukacyjnych i zapewnić dostęp do bezpłatnych e-podręczników. Celem projektu jest też zapewnienie szkołom niezbędnej infrastruktury i nowoczesnych pomocy dydaktycznych. Innymi słowy Ministerstwo Edukacji Narodowej chce zniszczyć w Polsce edukacje.

26 stycznia br. odbyło się też inauguracyjne posiedzenie Rady do spraw Informatyzacji Edukacji, która będzie funkcjonować pod przewodnictwem prof. dr hab. Jana Madeya. Rada będzie organem pomocniczym Ministra Edukacji Narodowej. Jej głównym zadaniem będzie wspieranie ministra w przygotowaniu i realizacji wieloletniego programu rządowego wdrażania technologii cyfrowych w edukacji oraz doradzanie we wszystkich innych sprawach związanych z problematyką nowoczesnych technologii w edukacji. Dlaczego jedynym rezultatem programu „Cyfrowa szkoła” będzie zapaść cywilizacyjna naszego kraju?

Otóż należy zdać sobie sprawę, że tego typu projekty wzmacniają w naszej edukacji tendencje- już bardzo widoczna – do zastąpienia tradycyjnego nauczania opartego na czytaniu, nauczaniem opartym na oglądaniu i to oglądaniu bezrefleksyjnym. Jak tego typu eksperymenty wpłyną na stan naszej edukacji ? Jak kultura obrazu i ekranu zmienia nasze myślenie ? Czy jest ona kompatybilna z gospodarką opartą na wiedzy a wiec na nauce czy przeciwnie pomiędzy „obrazami” i „wiedzą” istnieje sprzeczność, która może doprowadzić do coraz większej irracjonalizacji życia społecznego i gospodarczego ? Pytania wydaja się retoryczne bowiem już D. Bell w książce opublikowanej w 1973 roku zauważył, że : „Prawda jest, jak sądzę, ze kultura współczesna to raczej kultura obrazu niż druku. /…/. Względne znaczenie druku i obrazu w kształtowaniu wiedzy ma jednak swoje konsekwencje dla spójności kultury. Druk pozwala na spokojne zastanowienie się nad tekstem i na dialog : nie tylko kładzie nacisk na poznanie i na znaczenie symboliczne, ale - co najważniejsze – na sposób konceptualizacji myśli. Media wizualne – mam na myśli film i telewizje – narzucają widzowi swe tempo i, kładąc nacisk raczej na obraz niż na słowo, skłaniają nie do konceptualizacji, lecz do dramatyzacji.”.

Od momentu napisania tych słów minęło 37 lat , komputery zawojowały świat a internet połączył ludzi w jedną globalną wioskę. Lev Manowich – amerykański badacz mediów – analizując dzisiejsze życie codzienne doszedł do wniosku, ze jest ono wypełnione oglądaniem różnego rodzaju ekranów, na które ludzie spoglądają prawie bez przerwy. Dlatego też nazwał nasze społeczeństwo – społeczeństwem ekranu i wirtualnego obrazu, fakt ten zaczął powoli doćierać do naukowców, którzy podzielili się na dwie grupy ; pierwsi (etnografowie, socjolodzy) zafascynowani społeczeństwem komunikacyjnym dochodzą do wniosku, ze obraz wprawdzie nie może zastąpić druku, jednak powinno się się go uznać za równie ważny jak słowo element pracy badawczej ; drudzy n.p francuski filozof Regis Debray próbują tworzyć od końca lat 90 –tych XX wieku nową dyscyplinę poznawczą, która bada wpływ technik komunikacyjnych na procesy społeczne polityczne i gospodarcze. To właśnie w ich książkach i artykułach można znaleźć najradykalniejsza krytykę mitu globalnego raju komunikacyjnego, który obiecywali twórcy internetu.

Francuscy naukowcy skupieni wokół pisma „Medium” na pytanie : jak kultura obrazu i ekranu wpływa na strukturę naszego myślenie, odpowiadają, że po pierwsze obraz nie może przekazać treści czy wypowiedzi negatywnych stąd wniosek, że możliwość lub projekt, wszystko co zaprzecza konkretnej rzeczywistości lub poza nią wykracza, nie „przechodzi” na mały ekran. Wyłącznie pismo dysponuje sposobami oznaczenia opozycji i negacji. Po drugie obraz może pokazać tylko jednostki a nie kategorie lub typy, obraz jest zaprzeczeniem ogólności. Cecha ta uniemożliwia wyartykuowania przez obraz takich kategorii jak równość czy wolność.

Po trzecie obraz nie zna operatorów typu ; albo…albo ; lub ; jeżeli…to. Obraz może się posługiwać tylko zestawieniem i dodawaniem na jednym planie rzeczywistości, bez możliwości pojawienia się metapoziomu logiki. Myślenie przez obraz nie jest ani logiczne ani nielogiczne, jest raczej myśleniem alogicznym mającym formę mozaiki a nie naukowych hipotez. Myślenia mozaikowego w przeciwieństwie do naukowej hipotezy nie można zweryfikować. Po czwarte obraz zawsze należy do teraźniejszości, wyraża linearne następstwo chwil teraźniejszych.

Po piąte jak pisze R.Debray: „obraz zarejestrowany , w przeciwieństwie do języka pisanego , nie może poddawać siebie samego refleksji, dokonując zwrotu ku sobie /…/. Myśli on nas, lecz nie myśli siebie.” Wynika z tego jednoznacznie, że kultura obrazkowa jest zaprzeczeniem myślenia racjonalnego. Jakie to może mieć konsekwencje na poziom nauczania ? Czy obserwowane od pewnego czasu obniżenie n.p zrozumienia tekstu literackiego nie jest związane ze sposobem jego przedstawienia i interpretacji ? Czy – wielokrotnie krytykowana przez najwybitniejszych polonistów – matura z języka polskiego polegająca na mechanicznym kojarzeniu pojęć a nie zrozumieniu tekstu nie jest pochodną właśnie „ikonizacji” nauczania ?

Czy w konsekwencji proces edukacji w szkołach średnich nie zmienia się powoli w zaprzeczenie samej istoty naucznia w szkołach średnich, który od wieków polega na zdobywaniu wiedzy a nie tylko umiejętności ? Jeżeli czytelnik myśli, ze przesadzam to proszę przejrzeć maturę z polskiego serwowaną uczniom w XXI wieku w naszych liceach. Pytania do tekstu sa postawione w taki sposób by umysł ucznia zamienić w internetową wyszukiwarkę, która szuka słów (zawartych w pytaniu) i automatycznie przepisywać odpowiedź znajdującą się w pobliżu tegoż słowa. Tego typu umiejętność – bo nie ma to nic wspólnego z wiedzą – jest nagradzana, ba nauczyciele i korepetytorzy wręcz mówią swoim podopiecznym nie myśl, tylko szukaj w tekście odpowiedniego fragmentu i go przepisuj ! Projekt "Cyfrowa szkoła" jest katastrofą dla naszego szkolnictwa.

 

Piotr Piętak