Doskonale wszyscy wiemy, ze karierę w dzisiejszej telewizji młode dziewczyny czy ogólniej kobiety rozpoczynają od spaceru po łóżeczkach reżyserów, producentów, prezesów itd. To jest norma przy pomocy swego ciała no i umiejętności w uprawianiu tzw. francuskiej miłości, dziewczyny jak zawodowe kurwy zdobywają stanowiska celebrytek.


Jedna z naszych celebry tek – nazwiska nie zdradzę – zwierzyła się przyjaciółce, że najlepiej karierę w telewizjach robi się przy pomocy pozycji „69”, bo dzięki temu zachowuje się cnotę i daje najwięcej przyjemności podstarzałym reżyserom, których „męskość” nie czasami a prawie zawsze zawodzi. Na czym polega pozycja „69” nie będę wyjaśniał. Kim był A. Mickiewicz w Polsce już nikt nie wie, ale co ta jest pozycja „69”, wie każde dziecko płci żeńskiej od Tatr po morze Bałtyckie. I dobrze przecież na tym polega postęp. Jeżeli jednak zdarzyłby się cud – straszniejszy od chodzenia po wodzie, to podaje adres burdelu w Paryżu, gdzie doświadczone prostytutki uczą tej anielskiej przyjemności. Boulvard St. Denis.


Jedna idiotka z Olsztyna przyjechała do Warszawy i od razu poszła do odpowiedniej knajpy, poderwała odpowiedniego faceta, dała się przerąbać w toalecie i spytała, kiedy dostanie obiecana role w „M jak miłość”, Na co staruszek, który musiał łyknąć dwie viagry, odpowiedział : „nigdy”. Biedna idiotka nie wie, że najbardziej podniecające jest trzymanie faceta w napięciu, że natychmiastowe spełnienie, jest jak obiad bez deseru i wina. A zna ktos reżysera, który jadłby obiad nie popijając go wybornym francuskim winem i nie kończąc go lodami „banana split”?


Tak więc, jeżeli kandydatka na celebrytkę nie zna pozycji „69”, dzięki której do historii przeszedł prezydent USA Clinton i nie umie wykonywać tak zwanej „przeplatanki”, to o karierze nie ma co marzyć.

Gawędziarz