Specjaliści są zgodni: rozwój Internetu przyczynił się do eksplozji handlem kobietami i dziećmi i upodobnił nasz wiek do makabrycznego okresu „handlu żywym towarem” w XVIII i XIX wieku, którego likwidacja była naczelnym hasłem rodzących się ustrojów demokratycznych. Dzisiaj zasady demokracji rządzą światem, w jej imię USA wywołuje kolejne wojny, a jej zasady są właśnie gwałcone głownie w krajach demokratycznych w których handel kobietami i dziećmi kwitnie. Przy czym kobiety traktowane są identycznie jak murzyni przewożeni w XIX wieku z Afryki na plantacje w południowych stanach USA.

 

Swego czasu głośno było o grupie 60 Rosjanek, zwabionych przez fałszywą agencję pracy ; na kobiety, zamiast obiecanego zatrudnienia, czekało porwanie, a następnie wywiezienie do Turcji. Spośród pięciu tuzinów dziewczyn zapakowanych do przemysłowego kontenera, podróż przeżyła jedynie połowa. Te które ostały się przy życiu, w ciągu następnych kilku dni, były brutalnie bite i gwałcone, natomiast ostatecznie załadowane do niewielkich łódek, którymi miały zostać przewiezione do greckich domów publicznych. Nieszczęśliwie dla nich, przemytnicy zostali zauważeni przez grecką straż przybrzeżną, w wyniku czego, przestępcy postanowili pozbyć się "zbędnego ładunku", wyrzucając go za burtę.

Jeden z organizatorów handlu kobietami w taki sposób scharakteryzował, przed sadem swoja pracę.

"Dlaczego handlowałem ludźmi? Bo ludzie to towary z którymi nie trzeba się specjalnie cackać. Ich przewóz jest prostszy, niż np. przewóz narkotyków - kopniesz takiego w tyłek i zrobi, cokolwiek mu powiesz. A do tego, jeśli cię złapią, to kary są mniejsze, niż za prochy...".

Powyższy cytat to zeznanie gangstera, prawomocnie skazanego przez sąd za handel ludźmi. Słowa te padły na sali rozpraw, zaś oskarżony - wypowiadając je - czuł się niezwykle pewny siebie, ponieważ wiedział, że jego wypowiedź choć jest na wskroś cyniczna i brutalna, zawiera w sobie samą prawdę. To właśnie dlatego ONZ szacuje, iż w "światowym obrocie" znajduje się obecnie od dziesięciu do trzydziestu milionów żywych towarów, z czego przeznaczeniem ok. 80% z nich jest świadczenie usług seksualnych. Wiadomo jednak, że statystyki zaniżają co najmniej trzykrotnie zjawisko „handlu żywym towarem”.

Jest on nie do ogarniecia m.in. dlatego, ze często do tego typu transakcji uzywa się legalnych metod przede wszystkim ogłoszeń w Internecie. Wiadomo, ze potencjalnymi ofiarami są kobiety w wieku od 20 do 24 lat, wystarczająco młode do pracy w seks-biznesie, zarazem na tyle dorosłe, by nie budziły zbytniego zainteresowania pograniczników. Wrogiem kobiet okazują się nie tylko przestępcy, ale ich własna ignorancja. – Dramat polega na tym, że przekraczają one granice dobrowolnie. Dziewczyny pochodzą najczęściej z małych miasteczek i wiosek.

Bardzo pragną zarobić, nie znają świata, najczęściej ledwo skończyły zawodówkę, stąd ogłoszenie w prasie: „Kelnerki bez znajomości języka do Belgii” traktują jak objawienie.. Nigdy nie wiadomo, czy ogłoszenie zachęcające do zbierania sałaty we Włoszech to pułapka, czy faktycznie korzystna propozycja. Policja zwykle odpowie, że „nie stwierdzono przestępstwa”, prasa za treść ogłoszeń nie odpowiada, a kobieta pozna prawdę dopiero na miejscu. Coraz częstsze są przypadki, że dziewczyna znajduje „przyjaciela” właśnie w internetowym czacie. Według raportu Carringtona i Hearna, przygotowanego w 2003 r. na zlecenie ONZ, liczba ofiar handlu ludźmi na całym świecie wynosi rocznie od 700 tysięcy do 4 milionów osób.

W samej Europie liczba ta wynosi od 200 tysięcy do 500 tysięcy osób, głównie chodzi o kobiety i dzieci. Dzisiaj te liczby można śmiało pomnożyć przez trzy. Ostatnio sprawą postanowił zająć się "CNN" nagłaśniając inicjatywę Australijki Christine Caine, która od 4 lat gorąco nawołuje do pomocy kobietom porwanym przez współczesnych handlarzy niewolnikami. Jej plan jest prosty: pomagać po kolei każdej dziewczynie z osobna. Zapoczątkowana przez Caine kampania: "The A21 Campaign", ruszyła w 2008 roku (nazwa to skrót od "abolishing injustice" in the 21st century, czyli znoszenie niesprawiedliwości w XXI wieku), natomiast jej celem jest walka z handlem ludźmi w południowej Europie. Christine Caine pierwszy raz zetknęła się z tym zjawiskiem w 2007 roku, kiedy to na greckim lotnisku w Salonikach dostrzegła dziesiątki osób z tablicami przedstawiającymi fotografie zaginionych dziewczyn.

Jednak szybko okazało się, że kobiety z bannerów wcale nie zaginęły, a zostały porwane i wywiezione do różnych europejskich domów publicznych. Wstrząśnięta tym procederem Caine, mówi: "Żaden człowiek nie ma prawa sprzedawać lub kupować drugiego człowieka. Bo ludzie to nie towary." A jednak, okazuje się, że w rzeczywistości jest wręcz przeciwnie.

Polska jest obiektem coraz większego zainteresowania handlarzy ludzkim ciałem. Z komunikatu ogłoszonego na portalu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wynika, ze handel dziewczętami w Polsce rozwija się dynamicznie. Jednym ze wskaźników, który potwierdza tą tezę jest stały wzrost liczny zaginionych dzieci. Według danych Policji w 2011 roku zgłoszono 15 616 zaginięć, w tym 151 zaginięć dzieci do lat 7; 482 zaginięć dzieci w wieku od 7 do 13 lat oraz 3 697 zaginięć dzieci w wieku od 14 do 17 lat.

To właśnie ta ostatnia informacja dowodzi, ze chodzi o zaginięcie dziewcząt, które z dzieci zmieniają się w kobiety. W roku 2010 zaginęło w tym przedziale wiekowym 2915 w 2011 3697 o osiemset dziewcząt więcej. Czyli wzrost o 30%. To są liczby przerażające, ponieważ większość tych dziewcząt trafia do burdeli w Paryżu, gdzie lądują po krótkim przeszkoleniu na ulicy czyli na tzw. okrąglaku gdzie codziennie policja znajduje kilka martwych Polek , Bułgarek czy Białorusinek. Być może jednak porwane z Polski dziewczęta trawią do Niemiec, gdzie prostytucja jest zalegalizowana. W Niemczech pracuje około 400 000 tysięcy kobiet. W Berlinie jest około 500 burdeli w tym sławny Artemis, „największy burdel na zachód od Odry ”.Jest rzeczą wartą zastanowienia, że Niemcy w przeciwieństwie do Francji (gdzie handlem prostytutkami rządzi mafia albańska) o prostytucji w ich kraju mówią i pisza bez osłonek i bez hipokryzji.

Historia Europy końca XIX wieku i wieków następnych to historia prostytutek i handlu „żywym towarem”, taki wniosek może wyciągnąć każdy kto odwiedzi ekspozycje otwarta ostatnio w Berlinie pod tytułem : „żółty bilet”. Prezentuje ona ukrytą i wstydliwą historię handlem dziewczętami pochodzącymi z Polski, Rosji czy Prus, którym proponuje sie zatrudnienie jako pomoc domowa lub sprzedawczyni, a nastepnie są uwięzione przez mafie handlujące „żywym towarem” w środku cywilizowanej Europy. Punktami przerzutu były przede wszystkim porty, jak Odessa, Hamburg, Konstantynopol, Triest itd. Wśród sprzedawanych do burdeli całego świata dziewcząt było dużo Żydówek, ponieważ w Rosji prostytutki otrzymywały tze. „żółty bilet”, który umożliwiał im opuszczenie miejsce zamieszkania.

Żydzi w Rosji byli przypisani do miejsca gdzie mieszkali i nie mogli swobodnie podróżować. Ekspozycja przedstawia 15 życiorysów młodych dziewcząt, sprzedanych do burdeli i pędzących życie niewolnic, bitych i poniżanych przez alfonsów. Czy młode Polski porywane dzisiaj z naszego kraju także doczekają się swojej ekspozycji? Czy ich gehenna zostanie kiedykolwiek odkryta i poznana? Co musimy zrobić by zastopować handel kobietami?

Dlaczego tak się dzieje? Ekonomia seksu jest świetnym interesem. Najlepszym. Życie seksualne internautów jest coraz bogatsze. Po ponad dziesięciu latach zaciętych debatach politycznych i prawnych domena erotyczna . xxx został ostatecznie zatwierdzona na początku 2011 przez Internetową Korporację ds. Nadawania Nazw i Numerów (ICANN). Tą nowa sytuację wykorzystała natychmiast firma IMC Registry, która najpierw skonstruowała oprogramowanie wyszukujące portale z treściami przeznaczonymi wyłącznie dla dorosłych a kilka dni temu zaprezentowała wyszukiwarkę treści erotycznych – Serach.xxx.

Stuart Lawley, dyrektor ICM Registry na konferencji prasowej stwierdził: "Uruchomiliśmy Search.xxx aby umożliwić użytkownikowi dostęp do dorosłej oferty, przy – z jednej strony - zagwarantowaniu zachowania jego prywatność, a z drugiej nasza wyszukiwarka gwarantuje, ze komputer użytkownika nie będzie „zarażony” przez złośliwe oprogramowania.". Wyszukiwarka Search.xxx ma już ponad 21 milionów stron zaindeksowanych, co rzecz jasna nie może równać się z Googlem, ale w swojej dziedzinie – erotyka – ten wynik – jest rewelacyjny.

Xxx w motorze sieci jest umieszczone na tych samych prawach co .com lub .net, co daje ogromne możliwości w tworzeniu odpowiednich algorytmów wyszukiwania stron zawierających tą końcówkę. Grupa ICM podpisała umowę partnerską z firma produkującą oprogramowanie antywirusowego McAfee , które codziennie weryfikuje obecność wirusów na stronach erotycznych. Jednak strategia firmy IMC Registry wywołuje kontrowersje w przemyśle porno Ale inicjatywa również dzieli przemysł porno; niektórzy producenci poczuli się zmuszeni do zakupu nazwy domeny z ICM. Koalicja wydawców witryn i amerykańskich filmach pornograficznych nawet złożyła skargę oskarżając ICANN i ICM Registry o zakusy monopolistyczne co jest sprzeczne z prawem amerykańskim. Kwestia domeny Xxx ma ogromne znaczenie ekonomiczne.

 

Piotr Piętak