- Szczegóły
- Kategoria: Informatyzacja Państwa
- Odsłon: 6496
Rok temu – po powołaniu do zycia Minsterstwa Administracji i Cyfryzacji stwierdziłem, ze testem na to czy powołanie tego ministerstwo miało jakis sens będzie działalność GUGiK, który to urzad powinien natychmiast przystąpić do konstruowania nowej ustawy o geodezji ponieważ ostatnia została uchwalona 17 maja 1989 roku. I co? Nic. Zero.nie ma zadnej ustawy. Czy MAC istnieje i funkcjonuje? Zaczynam wątpić. Dlaczego nowa ustawa geodezyjna jest wazna odpowiadam poniżej.
Dlaczego Polska jest biedna? Dlatego, że w Polsce nie ma kapitału czyli pieniędzy. Kapitałem jednak nie są tylko pieniądze, są nim także wartości materialne, takie jak ziemia, budynki, zasoby naturalne itd. Jakie warunki muszą spełniać wartości materialne by móc nimi obracać tak łatwo jak obraca się pieniędzmi? Do ważnych wniosków, dotyczących teorii uruchamiania kapitału w powiązaniu z nowoczesnym systemem informatycznym w administracjach publicznych, dochodzi znakomity współczesny ekonomista – Peruwiańczyk Hernando de Soto w swej słynnej książce „Tajemnica kapitału, czyli dlaczego kapitalizm triumfuje na zachodzie a zawodzi gdzie indziej”.
Wielokrotnie zwraca on uwagę na fakt, iż istnienie zasobów, majątku, mienia, nieruchomości to dużo za mało by kapitał i kapitalizm mogły odnieść sukces. Trzeba bowiem wiedzieć kto dysponuje tym kapitałem, jakie ma prawa do rozporządzania nim, ile on wynosi, a wreszcie, czy istnieje system rejestracji tych danych i informacji, a zwłaszcza system pozwalający ten kapitał bezpiecznie i łatwo „uruchomić” – sprzedając, kupując, wynajmując lub wydzierżawiając, pożyczając itd. W celu przedstawienia czytelnikowi procesu, w którym rodzi się kapitał, de Soto, przywołuje obraz spokojnego górskiego jeziora, które na skutek zewnętrznego procesu – w tym przypadku inicjatywy inżyniera - wytworzyło wartość dodatkową, w postaci kontrolowanego prądu.
O sukcesie przedsięwzięcia zdecydowało tu odkrycie procesu, który przekształcił potencjał wynikający z wysokiego położenia jeziora i nadał mu formę umożliwiającą wykorzystanie go do wykonania dodatkowej pracy. Kapitał, podobnie jak energia jest wartością „uśpioną”. Ożywienie go wymaga od człowieka aby przestał spostrzegać zasoby takimi, jakimi one są, ale zaczął aktywnie myśleć nad tym czym mogłyby one być. Aby kapitał mógł odnieść sukces potrzebny jest zatem mechanizm, który nada ekonomicznemu potencjałowi zasobów dogodną formę, umożliwiającą wykorzystanie ich do zapoczątkowania nowej produkcji. O ile proces przekształcający energię potencjalną wody w elektryczność jest powszechnie znany, o tyle proces nadający zasobom formę uruchamiającą kapitał pozostaje bliżej nieokreślony. Dzieje się tak dlatego, że ów proces nie został skonstruowany na potrzeby wytwarzania kapitału, ale w celu bardziej przyziemnym, tj. ochrony własności prywatnej.
Brak „etykietek” na szeregu mechanizmach o kapitałotwórczym charakterze, powoduje że ciągle nie zdajemy sobie sprawy z ich ogromnego udziału w procesie generowania kapitału.Innymi słowy: proces odpowiedzialny za wytwarzanie kapitału skryty jest głęboko w strukturach formalnych systemów własności. Żeby jednak zasoby mogły być produktywnie wykorzystane, musi istnieć możliwość potwierdzenia ich istnienia oraz wykształcenia transakcji, które je przekształcają i podnoszą ich produktywność, w ramach formalnego „systemu własności indywidualnej”. Istotne z ekonomicznego punktu widzenia cechy zasobów muszą być odnotowane w rejestrach i tytułach, którymi dysponuje formalny system własności dotyczący każdego właściciela.
To bowiem formalna i odnotowana własność zapewnia każdemu właścicielowi dostęp do formy, zasad i procesu, dzięki którym można nadać zasobom postać pozwalającą na ich wykorzystanie jako kapitału. Formalny system własności to zatem miejsce, w którym kapitał przychodzi na świat. Niezmiernie ważnym ogniwem w procesie generowania kapitału są, zdaniem de Soto, tzw. efekty formalnej własności. Poniżej zaprezentowane zostaną dwa z nich.
Pierwszy efekt własności to określenie potencjału ekonomicznego zasobów. Potencjalna wartość zaklęta w domu może zostać ujawniona i przekształcona w aktywny kapitał w taki sam sposób, w jaki odkrywana jest, a następnie przekształcana w faktyczną energię, tkwiąca w górskim jeziorze energia potencjalna. W obu przypadkach przejście od jednego stanu do drugiego wymaga procesu, który przenosi obiekt materialny w świat stworzonych przez człowieka reprezentacji, gdzie można oderwać zasób od jego uciążliwych uwarunkowań materialnych i skupić się na potencjale tego zasobu. Kapitał powstaje w wyniku pisemnej reprezentacji – w postaci tytułu własności, obligacji, kontraktu lub innych tego typu dokumentów.
To w tym miejscu potencjalna wartość zostaje po raz pierwszy opisana i zarejestrowana. Drugi efekt własności to zintegrowanie rozproszonych informacji w jeden system. Powód, dla którego kapitalizm triumfuje na Zachodzie, zaś w innych krajach nie spełnia pokładanych w nim nadziei, jest taki, że większość zasobów tych krajów zachodnich została zintegrowana w jeden formalny, zinformatyzowany system reprezentacji.. Powstaje jedna wielka baza danych, na którą składają się wszystkie informacje i reguły, rządzące nagromadzonym bogactwem należącym do obywateli. W wyniku takiej integracji obywatele mogą otrzymać opis ekonomicznych i społecznych cech zasobu nawet bez konieczności oglądania zasobu na własne oczy.
Formalny system własności daje wiedzę o tym, jakie zasoby są dostępne i jakie istnieją możliwości wytworzenia wartości dodatkowej. W rezultacie potencjał zasobów staje się łatwiejszy do oszacowania i wymiany, usprawniając tym samym wytwarzanie kapitału.
Przypomniałem główne założenia teorii peruwiańskiego ekonomisty w kontekscie działalności minstra MAC M.Boni, który nadzoruje Główny Urzad Geodezji i Kartografii. Rok temu – po powołaniu do zycia Minsterstwa Administracji i Cyfryzacji stwierdziłem, ze testem czy powołanie tego ministerstwo miało jakis sens będzie działalność GUGiK, który to urzad powinien natychmiast przystąpić do konstruowania nowej ustawy o geodezji ponieważ ostatnia została uchwalona 17 maja 1989 roku. I co? Nic. Zero.nie ma zadnej ustawy. Czy MAC istnieje i funkcjonuje? Zaczynam wątpić.
Piotr Piętak
- Szczegóły
- Kategoria: Informatyzacja Państwa
- Odsłon: 6719
W Polsce zaczyna się na serio walka z przestępczością internetową, jak poinformowała Policja na swoich stronach internetowych, funkcjonariusze z Torunia, skierowali do prokuratora prawie 100-tomową sprawę z wnioskiem o sporządzenie aktu oskarżenia. Dwóch podejrzanych usłyszało ponad 950 zarzutów sprzedaży płyt z nielegalnym oprogramowaniem. Policjanci szacują, że oskarżeni mogli wyłudzić od naiwnych internautów ponad milion złotych.
W tym tygodniu funkcjonariusze policji toruńskiej przesłali do prokuratury materiały dotyczące oszustwa. Funkcjonariusze wnioskowali o sporządzenie aktu oskarżenia wobec 57- i 44-letniego mieszkańca Torunia oraz 28-letniego mieszkańca powiatu. W trakcie trwania postępowania zabezpieczyli ponad 1000 płyt z oprogramowaniem komputerowym. Biegły sądowy stwierdził jednoznacznie, że ponad 950 badanych przez niego płyty jest nieautentycznych.
czytaj także: Cyberprzestępcy.coraz grożniejsi
Śledczy złożyli niezbędna dowody, że dwaj z podejrzanych od września 2008 roku do października 2010 roku, działając w porozumieniu, na różnych portalach internetowych oferowali do sprzedaży, jako oryginalne oprogramowania do komputerów. Zachętą dla kupujących była cena, o jedną trzecią niższa niż za oryginalny program. Działając w ten sposób sprzedali prawie tysiąc programów. Policjanci przedstawili zarzuty sprzedaży 953 pirackich oprogramowań do komputerów. 44-latek również usłyszał kilkanaście zarzutów w tej samej sprawie. Mężczyźni w ten sposób wyłudzili od pokrzywdzonych ponad milion złotych. Teraz może im grozić kara do 8 lat więzienia.
red. mediologia.pl (źródło - ComputerWorld)
- Szczegóły
- Kategoria: Informatyzacja Państwa
- Odsłon: 6611
Nie wszyscy w naszym kraju zdają sobie sprawę, że III Rzeczpospolita jest państwem w którym premier nie jest premierem a minister ministrem. Polska jest w rzeczywistości własnością firm prywatnych, które faktycznie nią narządzą. Portal dziennik internautów podaje informacje, które potwierdzają tą prostą, ale nadal szokującą prawdę.
Wzory znaków drogowych zostały opracowane za nasze pieniądze, ale nie możemy ich tak po prostu dostać. Możemy je kupić za 180 zł od firmy Explotrans SA, która w przeszłości świadczyła usługi dla ministerstwa transportu w kontrowersyjnych okolicznościach. Najgorsze jest jednak to, że firma ta ma umowy z ministerstwem, które... ministerstwo gdzieś zgubiło.
czytaj także: Informatyczny komunizm
Przypuśćmy, że chce stworzyć portal internetowy do którego potrzebne są mi znaki drogowe (portal jest witryną szkoleniową dla kierowców). Innymi słowy mógłbym wykorzystać te dane z sektora publicznego, aby dostarczyć jakąś usługę. Działanie takie określamy słowem re-use. To jest bardzo popularny na świecie popierany przez UE. Niestety Polska to kraj bardzo nieprzyjazny re-use.
Wzory znaków drogowych znajdują się w załączniku do rozporządzenia Ministra Infrastruktury z roku 2003. Niestety dotarcie do tego załącznika nie jest łatwe.
• Okazało się, że poszukiwane dane, tj. wersję elektroniczną załączników do rozporządzenia Ministra Infrastruktury, da się kupić za 180 zł od firmy Centrum Rozwoju Explotrans SA.
• Z informacji na stronie Explotrans SA wynika, że sprzedaż załączników do rozporządzenia prowadzona jest na podstawie umowy z Ministerstwem Infrastruktury.
To samo w sobie jest niepokojące, ale dorzucimy do tego dwa bardziej pikantne fakty. Ludzie poszukujący wzorów znaków drogowych zwrócili się do Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Wodnej z prośbą o udostępnienie umowy z firmą Explotrans oraz treści załączników. Okazało się, że:
• Ministerstwo nie posiada wspomnianej umowy z Explotrans SA,
• Ministerstwo nie posiada elektronicznej wersji wspomnianych załączników.
Gwoli wyjaśnienia - Ministerstwo Infrastruktury zostało zastąpione przez Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Wodnej, dlatego pytania kierowano do niego.
Sytuacja jest zabawna i tragiczna zarazem. Ministerstwo nie posiada elektronicznych wersji wytworzonych przez siebie dokumentów i nie wie dokładnie, jak dogadało się z podmiotem, który te treści sprzedaje. Czysty horror, bo oznacza to, ze nie żyjemy w państwie tylko na prywatnym folwarku.
red. mediologia.pl (źródło - www.di.com.pl)
- Szczegóły
- Kategoria: Informatyzacja Państwa
- Odsłon: 5831
Kuriosalne oświadczenie ministra Boniego odpowiedzialnego za administracje i cyfryzacje naszego kraju; stwierdził on, cytuję :
"Chcę, by Polska aspirowała swoimi pomysłami do krajów tak rozwiniętych cyfrowo jak Estonia, Finlandia, Szwecja i Wielka Brytania".
Z tego zdania – nie oskarżam bynajmniej ministra tylko jego ekspertów – bije całkowita nieznajomość przyczyn sukcesów w/w krajów w dziedzinie informatyzacji zwanej u nas „cyfryzacją” (ładniej brzmi). Pytanie dlaczego np. Finlandia odniosła sukces w informatyzowaniu kraju powinni zadać sobie właśnie ludzie z otoczenia ministra, gdyby je zadali to by wiedzieli, że sukces Finlandia zawdzięcza reformie edukacyjnej przeprowadzonej w latach 90 –tych, która polegała na szerokim wprowadzeniu informatyki do szkół.
Jednak co ważniejsze reforma ta była uzgodniona przez wszystkie partie, które zgodziły się, ze przez trzy kadencje nie będzie zmiany na stanowisku ministra edukacji. A teraz panie ministrze – ile to razy od 7 lat zmienił się u nas minister edukacji, który za każdym razem bez żadnego przygotowania wprowadzał coraz bardziej absurdalne reformy kontestowane albo przez nauczycieli albo przez uczniów albo przez rodziców.
Zaznaczam, że autorzy reformy w Finlandii (także Szwecji)wychodzili z jednego założenia, że doskonała znajomość i ciągłe używanie tylko jednego systemu operacyjnego – np. Windowsa - utrudnia – a czasami wręcz uniemożliwia – naukę innych opartych na odmiennych zasadach oprogramowań.
Ekonomiści nazywają to zjawisko blokadą innowacyjną. .Dlatego pluralizm metodologiczny w nauczaniu informatyki jest konieczny właśnie z punktu widzenia praw rządzących ekonomią elektroniczną ,Szkoła powinna uczyć uczenia się. Ciągla nauka – to jest aksjomat XXI wieku - stała się częścią naszego życia zawodowego i codziennego.
Dlatego w Finlandii nauczano jednocześnie Windowsa i Linuksa. W opinii ekonomistów to system edukacyjny decyduje o miejscu zapóźnionych cywilizacyjnie społeczeństw – takich jak Polska – w światowym podziale pracy. Czy jest jednak możliwe – biorąc pod uwagę ilość godzin przeznaczoną na naukę informatyki w szkole – zaznajomienie uczniów z dwoma systemami operacyjnymi , co oprócz ewidentnie korzystnej dla pedagogiki wykładu różnorodności metodologicznej czyli pluralizmu, umożliwiłoby również praktyczne zrozumienie przez młodzież zasady konkurencji na której oparta jest współczesna ekonomia ?
Byłby to niewątpliwie eksperyment, ale nauczanie informatyki jest ciągłym eksperymentem, o czym wiedzieli i wiedza nadal reformatorzy w Finlandii. Konkurencja informatyczna – gdyż używając różnych systemów uczniowie porównują je i oceniają – w szkole jest ważna także z innego powodu : gwarantowałaby niezależność programów szkolnych od strategii marketingowej przedsiębiorstw produkujących oprogramowania oparte na prawie własności.
Powszechnie wiadomo, że przedsiębiorstwa te traktują systemy edukacyjne jako doskonałe narzędzia do zaznajamiania i – co gorsza – do przyzwyczajania uczniów do używania w przyszłości swoich produktów. Jeżeli uważamy, że celem nauki informatyki w szkole nie jest wychowywanie konsumentów używających automatycznie – czyli bezmyślnie – oprogramowań potężnych firm takich jak Microsoft, lecz kształcenie podstaw metodologicznych informatyki i nabywania umiejętności obsługiwania narzędzi informatycznych zbudowanych według różnorodnych zasad to wniosek wydaje się być oczywisty.
Właśnie takie były zaoczenia reformy edukacyjnej w Finlandii, u nas natomiast dzieci zmusza się do perfekcyjnego opanowania narzędzi Microsofta co je po prostu ogłupia. Czy o tym eksperci ministra Boniego nie wiedzą – jeżeli nie to powinni natychmiast straćic pracę.
Jednak na swojej konferencji minister zapowiedział coś co może być niezgodne z Konstytucją, stwierdził mianowicie, że :
„potrzebujemy podpisu kwalifikowanego, czyli zaufanego profilu ePUAP. Na wiosnę zapowiedział akcję promowania go. By maturzyści opuszczający szkołę zakładali nie tylko konta w banku ale i profil i składali "papiery" na uczelnie za pośrednictwem ePUAPu, elektronicznie. "To niby małe kroki, ale w ten sposób, przekonując obywateli, zrobimy "wielki skok".”
Czyli minister zapowiedział, że będzie zmuszał maturzystów do korzystania z e-pułapu systemu całkowicie kompromitującego. Przypomnijmy, że – wg. wielu ekspertów - E-pułap przeszkadza nam w dostępie do administracji. Ostatnio Polskie Towarzystwo Informatyczne przekazało do Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji opinię na temat opracowanego przez MAC projektu założeń projekt nowelizacji ustawy o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne. Eksperci PTI ustosunkowali się także do funkcjonalności systemu e-pułap, cytuje :
"Autorzy projektu nie zauważają, że szereg problemów, które ustawa ma rozwiązać, wynika ze złego prawa, braku lub niekompletności uregulowań, nadmiernych czy sprzecznych regulacji. Projekt lansuje rozwiązanie silnie scentralizowane, oparte na mnożeniu szczegółowych zapisów dotyczących platformy e-PUAP, gdy dotychczasowe doświadczenie, nie tylko polskie, świadczy, że taka centralizacja zwykle kończy się wdrożeniową klęską" - pisze PTI.
Kilka miesięcy temu w tygodnika „ComputerWorld” ukazał się artykuł Michała Tabora, autora rozwiązania profilu zaufania, który miał gwarantować bezpieczny i szybki dostęp do Elektronicznej Platformy Usług Administracji Państwowej (ePUAP). Artykuł powinien wstrząsnąć urzędnikami Ministerstwa Cyfryzacji i Administracji a przede wszystkim ministrem Bonim, ponieważ autor stwierdza – bez ogródek - , cytuję :
„Jestem autorem rozwiązania profilu zaufanego, ale, niestety, nie miałem możliwości nadzorować jego wdrożenia w systemie Elektronicznej Platformy Usług Administracji Państwowej (ePUAP), a z pierwotnej koncepcji zrealizowano tylko część. Przede wszystkim nie wdrożono mechanizmów bezpieczeństwa. Rozwiązanie nie ma również właściciela biznesowego, co powoduje, że nikt kwestii bezpieczeństwa nie kontroluje. Wobec tego muszę z przykrością stwierdzić, że nie używam profilu zaufanego ePUAP, nigdy go nie założyłem i odradzam jego stosowanie.”.
M. Tabor wyjaśnia dlaczego jego zdaniem nie można dzisiaj używać e-pułapu :
„Profil zaufany ePUAP jest dzisiaj jedynym ogólnopolskim i darmowym mechanizmem uwierzytelniania w procesach dokumentowych. Warto więc wskazać główne mankamenty tego rozwiązania. Całość profilu zaufanego jest zaszyta w systemie w całości kontrolowanym i utrzymywanym przez zewnętrzną firmę - pozostającą w zakresie bezpieczeństwa poza kontrolą administracji publicznej. O ile mi wiadomo, nigdy nie przeprowadzono kompletnego audytu rozwiązania, a Centrum Projektów Informatycznych nie ma realnej kontroli nad działaniem systemu. Brak mechanizmów bezpieczeństwa w sferze organizacyjnej skutkuje brakiem zobowiązań firmy utrzymującej profil zaufany.”
Tyle wyjaśnienia M. Tabora – w normalnym państwie po takim artykule nastąpiłaby natychmiastowa reakcja ministra odpowiedzialnego za realizację projektu e-pułap czyli – w tym wypadku – ministra Boniego. Niestety reakcji nie było. Dlaczego minister Boni chce nas zmuszać do używania systemu, który po prostu nie działa?
Piotr Piętak
- Szczegóły
- Kategoria: Informatyzacja Państwa
- Odsłon: 6039
Z komunikatu ogłoszonego na portalu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wynika, ze handel dziewczętami w Polsce rozwija się dynamicznie. Jednym ze wskaźników, który potwierdza tą tezę jest stały wzrost liczny zaginionych dzieci.
Według danych Policji w 2011 roku zgłoszono 15 616 zaginięć, w tym 151 zaginięć dzieci do lat 7; 482 zaginięć dzieci w wieku od 7 do 13 lat oraz 3 697 zaginięć dzieci w wieku od 14 do 17 lat. To właśnie ta ostatnia informacja dowodzi, ze chodzi o zaginięcie dziewcząt, które z dzieci zmieniają się w kobiety.
W roku 2010 zaginęło w tym przedziale wiekowym 2915 w 2011 3697 o osiemset dziewcząt więcej. Czyli wzrost o 30%. To są liczby przerażające, ponieważ większość tych dziewcząt trafia do burdeli w Paryżu, gdzie lądują po krótkim przeszkoleniu na ulicy czyli na tzw. okrąglaku gdzie codziennie policja znajduje kilka martwych Polek , Bułgarek czy Białorusinek.
czytaj także : Prostytutki finansuja terroryzm
Być może jednak porwane z Polski dziewczęta trawią do Niemiec, gdzie prostytucja jest zalegalizowana. W Niemczech pracuje około 400 000 tysięcy kobiet. W Berlinie jest około 500 burdeli w tym sławny Artemis, „największy burdel na zachód od Odry ”.Jest rzeczą wartą zastanowienia, że Niemcy w przeciwieństwie do Francji (gdzie handlem prostytutkami rządzi mafia albańska) o prostytucji w ich kraju mówią i pisza bez osłonek i bez hipokryzji.
Historia Europy końca XIX wieku i wieków następnych to historia prostytutek i handlu „żywym towarem”, taki wniosek może wyciągnąć każdy kto odwiedzi ekspozycje otwarta ostatnio w Berlinie pod tytułem : „żółty bilet”. Prezentuje ona ukrytą i wstydliwą historię handlem dziewczętami pochodzącymi z Polski, Rosji czy Prus, którym proponuje sie zatrudnienie jako pomoc domowa lub sprzedawczyni, a nastepnie są uwięzione przez mafie handlujące „żywym towarem” w środku cywilizowanej Europy.
Punktami przerzutu były przede wszystkim porty, jak Odessa, Hamburg, Konstantynopol, Triest itd. Wśród sprzedawanych do burdeli całego świata dziewcząt było dużo Żydówek, ponieważ w Rosji prostytutki otrzymywały tze. „żółty bilet”, który umożliwiał im opuszczenie miejsce zamieszkania. Żydzi w Rosji byli przypisani do miejsca gdzie mieszkali i nie mogli swobodnie podróżować.
Ekspozycja przedstawia 15 życiorysów młodych dziewcząt, sprzedanych do burdeli i pędzących życie niewolnic, bitych i poniżanych przez alfonsów. Czy młode Polski porywane dzisiaj z naszego kraju także doczekają się swojej ekspozycji? Czy ich gehenna zostanie kiedykolwiek odkryta i poznana? Co musimy zrobić by zastopować handel kobietami?
Piotr Piętak