Minister Administracji i Cyfryzacji zapowiedział, że gotowe są założenia ustawy o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne. Czy czytelnik rozumie absurd tego zdania? Zapewne nie – otóż wyjaśniam, ze w chwili powołania Ministerstwa Cyfryzacji i Administracji słowo „informatyzacja” zniknęło jak kamfora z oficjalnego dyskursu.
Można to było łatwo wyjaśnić: ponieważ w informatyzacji rząd poniósł same klęski to zmieniono słowo „informatyzacja” na „cyfryzację” i problem został na kilka lat rozwiązany. Bowiem wraz z ministrem Bonim do rządu wkroczyła estetyka i kultura ale zapomniano zupełnie o elementarnej wiedzy o społeczeństwie informacyjnym.
Doradcy ministra to amatorzy. Pierwszym objawem tej degradacji był memoriał „Polska 2030” wykonany pod kuratelą min. Boniego. W tym memoriale wypełnionym współczesną nowo-mową nie ma ani jednej myśli – w dziedzinie informatyzacji – która dowodziłaby, że jej autorzy maja minimalne wyobrażenie o funkcjonowaniu gospodarki napędzanej wiedzą. Nie ma w nim ani słowa o produkcji partnerskiej czyli wikinomii a wiec zjawisku które od początku XXI wieku rewolucjonizuje współczesną ekonomię.
Nie ma ani słowa o procesie – kluczowym w rozwoju cywilizacji medialnej - zacieraniu się granic między sztuką i techniką. Czytając ten memoriał i peany zachwytu nad nim różnych profesorów z dworu premiera Tuska, zadawałem sobie pytanie : czy to możliwe, żeby w Polsce nie było ani jednej osoby, która obnażyłaby nędzę tej stery papieru na którą najprawdopodobniej wydano miliony złotych ? Nie, nikt na ten swoisty komunikat Biura Politycznego nie zareagował.
Dlaczego ? Otóż dla ekspertów tego rządu współczesność to ciągła rewolucja informatyczna a raczej cyfrowa, ciągły nieprzerwany marsz ku zwycięstwu technologii nad czasem i przestrzenią. Nie dociera do nich fakt, że współczesna technologia likwidując przestrzeń likwiduje także czas czyli możliwość komunikacji z przeszłością i dlatego jej żywiołowy niepowstrzymany rozwój może doprowadzić do likwidacji kultury ludzkiej opartej na ciągłym dialogu z swoją historią.
Refleksja nad tym niebezpieczeństwem dominuje już 20 lat kulturę zachodnią, tacy filozofowie jak R.Debry czy S.Zieliński stworzyli całe gałęzie nowej nauki (zwanej mediologią lub archeologia mediów) zajmującej się „upojeniem informatycznym” i niebezpieczeństwem z tym związanym. U nas o tych problemach postsowiecka inteligencja z której składa się dwór premiera Tuska nawet nie słyszała. Przywołany przez mnie S.Zieliński w książce pt. „Archeologia mediów” o tym zachłyśnięciu się nowoczesnymi narzędziami pisze :
„Cyfrowość stała się czymś analogicznym do alchemicznej formuły otrzymywania złota.Wierzono w jej nieograniczoną moc transformacyjną. Cyfrowość obiecywała tym, którzy i taj już mieli wpływy i bogactwo, że będą mieli ich jeszcze więcej, a tym którzy nie mieli niczego, że mogliby mieć w nich udział dzieki rewolucji, /…/. Rządy i administracje otwierają swoje skarbce gdy w prośbach o finansowanie padało to słowo-zaklęcie, najlepiej w połączeniu z mane-tekel Internet.”.
I włąśnie ten fragment tłumaczy najlepiej działalność Ministerstwa Cyfryzacji czyli magii produkującej złoto. Z tym, ze nowy projekt dotyczy informatyzacji a więc z definicji dziedziny nie będącej tym samym co cyfryzacja a z tego wynika, ze nie będzie on obowiązywał.
Piotr Piętak