Skip to main content

Kolejna rewolucja Facebooka - kupowanie prezentów

facebook-aplikacjeUrodziny znajomego, imieniny matki? Facebook oferuje od dzisiaj jednym kliknięciem zakup prezentu z jednoczesnym dostarczeniem go do domu. Ta nowa funkcja jest rozwinięciem klasycznych informacji zamieszczanych na Facebooku o różnych wydarzeniach typu, urodziny, imieniny, śluby czy narodziny. (O ekonomii portali społecznościowych czytaj tutaj)

Amerykańska firma postanowiła pójść dalej, pozwalając użytkownikom sieci społecznej jednym kliknięciem wysłać prawdziwe prezenty do swoich kontaktów.Użytkownik może wybrać dowolny rodzaj prezentu nawet skarpetki: maksymalny koszt daru nie powinien przekraczać jednak 50 dolarów w celu ułatwienia tzw. zakupów impulsowych.

Ze swojej strony, odbiorca otrzyma zawiadomienie stwierdzające, że przyjaciel kupił coś mu kupił. Może ona, w przypadku odzieży, wybrać rozmiar i kolor, zmienić smak zakupionego ciast .. lub wymienić swój dar przeciwko drugiemu. Oczywiście, wszystkie to pojawi się na ścianie u dwóch zaangażowanych osób w wymianę handlową.

Facebook dokonując jednak tej swoistej rewolucji, zmienia się coraz bardziej z portalu społecznościowego w firmę pośredniczącą w zakupach, co wg. ekonomistów może mu przynieść ogromne dochody. Celny strzał firmy.

red. mediologia.pl  (źródło  - Le Monde, Liberation)

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 4081

Polska - albo internetowa rewolucja albo zapaść ekonomiczna

broadwayTempo zmian i ciągle ewoluujące – oraz coraz bardziej wyrafinowane – wymagania klientów są tak znaczne, ze firmy chcące zaspokoić zewnętrzne potrzeby nie mogą już polegać wyłącznie na własnych zasobach i relacjach z wypróbowanymi partnerami biznesowymi. Firmy muszą umieć nawiązywać kontakty z internautami i nauczyć się współpracować z konkurentami, partnerami i klientami.

Klienci pragną przede wszystkim coraz szybszego wprowadzania innowacji i chcą uczestniczyć w kontroli jej upowszechnienia. Nie zgadzają się na narzucanie przez firmy standartów, które mogą być niezgodne ze standartami domowych komputerów.

Co to jest wikinomia

Wikinomia jest synonimem współpracy miedzy przedsiębiorcami i internautami. Tą nowa formę organizacji nazwano partnerstwem. Zasada partnerstwa jest stosowana na masowa skalę w mediach, rozrywce i kulturze oraz na rynku oprogramowania, jednak w ostatnich latach coraz częściej stosują ją firmy produkujące dobra materialne, takie jak samochody, rowery, samoloty czy motocykle.

Wikinomia sprawdza się przede wszystkim w dziedzinie dóbr informacyjnych, ponieważ dobra te łatwo podzielić na szereg podzespołów (programów), zwanych modułami, które następnie można złożyć w finalny produkt. Jeżeli dobra materialne będzie się projektować tak by składały się z wielu wymiennych części, które z łatwością można zamienić bez szkody dla funkcjonowania całego produktu to wtedy luźno powiązani ze sobą dostawcy mogą zająć się projektowaniem i produkcją komponentów z których złożony jest produkt finalny.

Jednak w wikinomii coraz trudniej zdefiniować firmie co jest jej najwartościowszym aktywem intelektualnym, ponieważ zatajanie jakichkolwiek informacji może doprowadzić do porażki całości projektu. Wikinomia to umiejętność współpracy, ta cecha jest paradygmatem kultury chińskiej i właśnie tam, po złagodzeniu przepisów pod koniec XX wieku prywatne firmy w krótkim czasie przejeły państwowe zakłady produkujące motocykle i w ciągu kilku lat stosując metody produkcji partnerskiej osiągnęły spektakularne sukcesy.

Sukces Chin

W 1997 r. producenci z Chin sprzedali 10 mln. motocykli, w 2001 11,5 mln., a w 2004 – 15 mln maszyn. W 2005 r. eksport motocykli wyniósł 7 mln sztuk (w porównaniu z mniej niż 500 tys. w 2000).Chińskie fabryki produkują motocykle na rynki Indii, Pakistanu, Wietnamu i powoli wypierają z rynku azjatyckiego swych japońskich mistrzów, Hondę. Prawdą jest bowiem, ze chiński sukces związany jest z imitacją i podrabianiem wzorców japońskich z jednoczesnym wprowadzeniem do produkcji motocykli orginalnych zasad produkcji partnerskiej.

Bowiem w przeciwieństwie do Japończyków, Chińczycy podkreślają modułową architekturę motocykli, która pozwala licznym dostawcom na dołączanie składowych podsystemu (np. systemu hamowania) do standartowych interfejsów. W ten sposób zaawansowane projekty przedstawiane są w postaci ogólnych założeń, które umożliwiają dostawcom na wprowadzanie zmian w komponentach, bez równoczesnego modyfikowania całej architektury. Specjaliści nazwali ten samoorganizujący się system projektowania i produkcji „zdecentralizowana modularyzacją”.

Polska na szarym końcu

Wikinomia jest w Polsce praktycznie (poza kilkoma uniwersyteckimi środkami) nieznana i niepraktykowana, brak kultury kontraktu, brak wzajemnego zaufania i bezdyskusyjne propagowanie w środkach masowego przekazu przebrzmiałych dogmatów liberalnych z XIX wieku, uniemożliwia przystosowanie się naszym firmom do liberalizmu ery Internetu, który słowo „konkurencja” zastąpił słowem „współpraca” i „samoorganizacja”. Nasze - z każdym dniem coraz większe – opóźnienie cywilizacyjne wynika głównie z tego , ze pod pojęciem liberalizmu rozumiemy i co gorsza praktykujemy, zasady zarzucone przez współczesnych przedsiębiorców, liberałów z krwi i kości a nie dogmatyków wspominających stare dobre czasy.

Liberalizm współczesny dokonał asymilacji swoich wczorajszych przeciwieństw, a w Polsce nawet tego nie zauważono, mimo gwałtownego rozwoju kultury internetowej w naszym kraju. Według przeprowadzonych przez Boston Consulting Group badań, polska gospodarka internetowa osiągnęła w 2009 roku wartość 35,7 mld zł, czyli 2,7% wartości PKB. To więcej, niż w krajach południowej Europy, jednak dwukrotnie mniej niż w Europie Północnej.

Raport zawiera również przewidywania związane z przyszłością: w ciągu najbliższych pięciu lat, gospodarka internetowa – wg specjalistów z BCG - będzie rosła dwukrotnie szybciej niż PKB – o około 14% rocznie – i w 2015 roku osiągnie wartość co najmniej 4,1% PKB, a to oznacza, że Internet będzie miał wówczas wyższy udział w PKB niż sektor finansowy, energetyczny czy ochrona zdrowia.
I będzie rósł dwukrotnie szybciej niż PKB. Wynika z tego , że w czasach niepewnego rozwoju gospodarki światowej, Internet może stać się motorem rozwoju polskiej gospodarki.

Czy tak się stanie ? Podstawowe pytanie jakie zadałem sobie podczas lektury raportu jest następujące : czy eksperci z Boston Consulting Group dysponują odpowiednią metodologią do obliczania tego typu wskaźników ? W jaki sposób obliczyli oni wielkość e-gospodarki ? Otóż w najprostszy z możliwych ; zsumowano transakcje kupna i sprzedaży, płatności dokonane online, usługi internetowe (np. reklama), opłaty za dostęp do Internetu czy inwestycje w infrastrukturę telekomunikacyjną. I wyszło 35,7 mld zł.

Są to wskaźniki elementarne, które odpowiadają na pytanie kto napędzą gospodarkę internetową? BCG wyliczyło, żegłównie konsumenci, którzy wygenerowali aż 62 proc. całej "internetowej" części PKB. Z tego aż 70 proc. przypada na handel elektroniczny, 19 proc. na dostęp do sieci i 11 proc. na wydatki na sprzęt. Natomiast na drugim końcu jeśli chodzi o udział w gospodarce internetowej jest administracja publiczna. W 2009 r. wytworzyła 5 mld zł, czyli jedynie 0,4 proc. PKB.

Z danych tych wynika jeden bardzo optymistyczny wniosek, że społeczeństwo polskie wierzy - i to bardzo - w rozwój gospodarki internetowej, , jednocześnie jednak te właśnie dane dowodzą niezbicie, że jeżeli chodzi o poziom gospodarki elektronicznej w naszym kraju to znajduje się on kilka szczebli niżej od krajów wysoko rozwiniętych.

Cywilizacyjnie nadal jesteśmy krajem zacofanym. Dlaczego ? Odpowiedź na to pytanie zawarta jest postrzeganiu Internetu przez firmy, , w niewielkim stopniu korzystają z możliwości, jakie daje Internet. Wprawdzie niemal wszyscy mają dostęp do sieci i adres e-mail, ale często na tym się kończy.

Tylko 30 proc. firm korzysta z zaawansowanych narzędzi umożliwiających np. automatyczne zarządzanie zapasami, 12 proc. przedsiębiorstw zaopatruje się w Internecie, a zaledwie 8 proc. udostępnia swoją ofertę w sieci. W takie sprawy, jak reklama w sieci, płatności internetowe czy obecność na portalach internetowych, angażuje się mniej niż 15 proc. firm. Najgorzej wygląda jednak aktywność firm na portalach społecznościowych – tylko 8% próbuje nawiązać kontakty z klientami przy pomocy portali Dlaczego tak mało? "Bo w naszej branży to niepotrzebne" - powtarzają badani przedsiębiorcy.

I właśnie ta odpowiedź świadczy, że nasz kraj jest zapóźniony cywilizacyjnie, bowiem na całym świecie firmy – zgodnie z zasadami wikinomii – firmy wciągają internautów do współpracy korzystają z ich wiedzy i doświadczenia. Wnioski z tych rozważań są raczej smutne : zaciekły konflikt społeczno-polityczny rozdzierający na dwa „narody” polaków, likwidujący jakikolwiek dialog pomiędzy nimi uniemożliwia wprowadzenie w Polsce wikinomii , której funkcjonowanie oparte jest na permanentnym dialogu, wymianie opinii i doświadczeń między internautami. Polityka – a może nawet demokracja – jest w naszym kraju wrogiem współczesnej cywilizacji.

Piotr Piętak

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3894

Codziennie 1,5 miliona ludzi pada ofiara cyberprzestępców

cybercrimesOpublikowany został coroczny raport "Norton Cybercrime Report 2012" z którego wynika, ze na świecie codziennie 1,5 miliona ludzi pada ofiarą cyberprzestępców. Generuje to koszty 110 mld dolarów rocznie. Analitcy podkreślają, że najważniejszym problemem jest absolutna nieświadomość użytkowników Internetu czy smatphonów, że przestępcy internetowi wkraczają do sieci społecznościowych i urządzeń mobilnych a użytkownicy nowoczesnych technologii wciąż nie zdają sobie z tego sprawy. Dlatego cyberprzestępczość kwitnie się rozwija. Brak świadomości, że śieć jest niebezpieczna jest główną siłą napędową rozwoju cyberprzestępczości. O tym problemie pisaliśmy tutaj

Raport "Norton Cybercrime Report 2012" unaocznił, że ponad połowa badanych nie ma pewności, czy ich komputer jest aktualnie „zainfekowany przez wirusy” czy jest "czysty". 3/10 internautów nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia ze strony cyberprzestępców lub nie wie, jak chronić się w sieci. Połowa badanych korzysta jedynie z podstawowej ochrony antywirusowej. Wielu dorosłych internautów nie wie, jak działa szkodliwe oprogramowanie lub nie potrafi go rozpoznać.

Internauci nie zachowują też ostrożności korzystając z serwisów społecznościowych, które coraz częściej są celem ataków cyberprzestępców. Aż 1/3 badanych przyznaje, że nie wylogowuje się po każdej sesji, 1/5 nie sprawdza łączy przed ich udostępnieniem, a 1/6 nie wie czy ich profil jest publicznie dostępny. Mimo rosnącej liczby użytkowników urządzeń mobilnych nadal 2/3 z nich nie stosuje zabezpieczeń w swoich urządzeniach mobilnych, a 44% nie jest świadomych istnienia programów ochronnych dla urządzeń mobilnych.

red. mediologia.pl   (źródło - Computerworld)

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3914

80 letnia Babcia z Hiszpani podbija Internet

280720120957-babcia-robi-na-drutach-przy-komputerzeKilka lat temu w Hiszpanii wnuczek swojej prawie 80 – letniej Babci postanowił kupić jej na kolejne urodziny komputer z dostępem do Internetu. Cała rodzina śmiał się z jego pomysłu, twierdząc, że ludzie z zaprzeszłej epoki nie umieją obsługiwać dzisiejszych środków komunikacji, że to dla nich narzędzie zbyt skomplikowane.

Wnuczek a raczej wnuk bo miał już ponad 20 lat uparł się i zakupił prezent Babci, którą bardzo kochał i której opowieści o jej życiu uwielbiał. Babcia też kochała swego wnuka i postanowiła nauczyć się obsługiwania Internetu ponieważ wiedziała, że dzięki temu będzie swego wnuka widziała dwa razy częściej w ciągu kilku najbliższych miesięcy. A przecież mogła umrzeć każdego dnia i jego wizyty były dla niej życiem.

Jak postanowili tak też oboje zrobili. Wnuk wytłumaczył Babci działanie Internetu a ona po miesiącu nauki prób – miłość czyni cuda – postanowiła założyć blog z poradami miłosnymi dla dzisiejszych rozwydrzonych nastolatek. Jej rodzina – rzecz jasna z wyjątkiem wnuka – śmiała się do rozpuku.

Co ty możesz tym znarkotyzowanym, rozpuszczonym dziewuchom, które w wieku 14 lat więcej wiedzą o fizycznej miłości więcej niż my kiedy mieliśmy 30 lat powiedzieć pytała jej 50 –letnia córka ? A Babcia odpowiedziała : właśnie to – właśnie to, że oczekiwanie na fizyczne spełnienie jest piękniejsze niż ono samo, że miłość to nie tylko stosunek w toalecie nocnego klubu.

Blog zaczął funkcjonować i po miesiącu miał 100 tysięcy wejść dziennie. Babcia odmłodniała o 30 lat. Założyła z wnukiem internetowe przedsiębiorstwo i pomiędzy odpowiedziami dla australijskich nastolatek (to wnuk wpadł na pomysł by blogu ukazywał się po hiszpańsku i angielsku) w którym to multikulturowym kraju jej wspomnienia i konkretne porady (jakie perfumy na pierwszą randkę, gdzie się umówić, o jakiej porze) dla młodych dziewcząt robiły największą furorę – nauczyła się księgowości. Hiszpańska Babcia podbiła Internet. Na swoim blogu pisała o swoim życiu – niezwykle bogatym (kto zna choć trochę historię XX – wiecznej Hiszpanii, wie o czym mówię). Takie cuda też zdarzaja się w Internecie.

Piotr Piętak

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 4738

Politycy UE - ratujmy gazety opodatkowując Internet

634255048082794211Od pewnego czasu obserwujemy spadek czytelnictwa gazet zarówno dzienników jak i tygodników, co powoduje głęboka frustrację etatowych dziennikarzy. Rozwój Internetu zagraża ich wysoki zarobkom, stąd pomysły opodatkowania, tych, którzy publikują w sieci artykuły przedtem drukowane w gazetach.

Podatek-Google

 

Rozwój tak zwanego „dziennikarstwa społecznego” zagraża także prasie drukowanej i samemu istnieniu dziennikarstwa zawodowego czyli z definicji – tak np. sądzi doświadczony dziennikarz D.Leigh na łamach The Guardian- jakościowo lepszego. Angielski dziennikarz zauważył, że nie każdy chce płacić za gazety, ale niemal każdy płaci za internet, zatem należałoby doliczyć do kosztów internetu specjalną opłatę (nie więcej niż 2 funty), która będzie odprowadzana na rzecz wydawców gazet papierowych.

Ten pomysł nie wziął się z nieba – od kilku tygodni w prasie francuskiej trwa na ten temat dyskusja w Le Monde i Le Figaro. Do opodatkowania Internetu przychyla się nowy socjalistyczny rząd we Francji. Chce on wprowadzenia tzw. Google-podatek.
W Niemczech podobnie: toczy się obecnie dyskusja na temat reformy prawa autorskiego, która będzie wymagać od wyszukiwarek odprowadzania opłat za wykorzystanie fragmentów tekstów prasowych.

To samo w sobie jest kontrowersyjne, ale niemieccy wydawcy chcieli znacznie więcej - opłat za każde komercyjne wykorzystanie tekstów. Zdaniem niemieckich wydawców, jeśli np. doradca finansowy jest w stanie udzielać porad dzięki artykułom z prasy, powinien dzielić się przychodami z prasą.


A w Polsce? . Nas dzielni urzędnicy chcieli wprowadzić abonament RTV dla posiadaczy komputerów. To rodzaj podatku od nowej technologii na rzecz ratowania drukowanych gazet. Kiedy KRRiT lub TVP wpadnie na pomysł doliczania abonamentu do opłat za internet lub telewizję cyfrową? Obawiam się, że już niedługo.

ACTA - wprowadzone tylnymi drzwiami


Jak widzimy politycy zamierzają do upadłego walczyć o utrzymanie prawa autorskiego (tzw. copyright), które bynajmniej nie broni interesów twórców lecz przede wszystkim korporacji wydających ich utwory. W 1998 roku w USA uchwalono ustawę Sony Bono Copyright Term Extension Act, która w, której wydłużyła okres obowiązywania praw do utworów o 20 lat (z 50 do70!) po śmierci autora.

Do uchwalenia tej ustawy przyczyniła się głównie firma Disney, której najwcześniejsze produkcje – filmy z Myszką Miki – w roku 1998 przechodziły do domeny publicznej czyli n.p mogłyby być wykorzystywane przez reżyserów i internautów. Dzięki tej ustawie Disney uzyskał kolejne 20 lat monopolu na dystrybucje tych produktów a ochroną prawną objęto wszystkie treści związane z Miki Mouse uniemożliwiając twórcom inspirowanie się tym symbolem.

W 2013 roku wygasają prawa do nagrań pierwszych albumów takich artystów jak The Beatles Presley czy Clif Richard. Od tego czasu – jeśli ACTA lub neo-ACTA nie zostaną uchwalone – każdy będzie mógł nagrać na nowo ich piosenki bez konieczności pytania ich o zgodę. (Czytaj  - ACTA...) Dla przemysłu muzycznego oznacza to olbrzymie straty. Dlatego jego przedstawiciele lobbowali intensywnie w sprawie przedłużenia okresu obowiązywania praw autorskich do nagrań muzycznych z obecnych 50 lat do 95 lat.


Teraz politycy zamierzają karać za naruszanie tego prawa. Ostatnio ukarano internautę za skopiowanie części piosenki Rihany. (czytaj – HADIOPI – jest pierwszy ukarany „pirat”), jeżeli tak dalej pójdzie to tylnymi drzwiami rządy na całym świecie wprowadzą nie ACTA, ale Super- ACTA, prawo, które uśmierci internet.

 

Piotr Piętak   (źródła - Le Figaro, portal www.di.pl)

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 4088