Napisane przez mediologia dnia . Wysłane Internet.

Uśmiercenie ekonomii internetu

Kilka miesięcy temu Sejm  uchwalił nowelizacje ustawy o Systemie Informacji Oświatowej, umożliwiającej gromadzenie przez MEN imiennych danych o uczniach. Nowelizacja ta była skandalem, i  wyrazem antyliberalnej wręcz totalitarnej filozofii politycznej rządu PO.  Dzisiaj z nowelizacją o ustawie o dostępie do informacji publicznej, jest jeszcze gorzej , ponieważ jej podpisanie przez prezydenta zada cios rozwojowi cywilizacji internetowej w Polsce.

Ustawa  – zgodnym zdaniem wszystkich jej krytyków – spowoduje, że duża część wiedzy o działaniach władzy stanie się niedostępna. Przypomnijmy, że zgodnie z nowelizacją ustawy  o dostępie do informacji publicznej podmioty wykonujące zadania publiczne, czyli np. urzędy, będą mogły przez jakiś czas nie udzielać informacji, które dotyczą zawierania umów międzynarodowych albo osłabiałyby zdolność negocjacyjną Skarbu Państwa w procesie gospodarowania mieniem. Otóż uchwalenie tej ustawy w takim kształcie uniemożliwi rozwój społeczeństwa informacyjnego w Polsce i cofnie nas cywilizacyjnie kilkadziesiąt lat wstecz.

Dlaczego ? Dlatego, że kultura Internet polega na permanentnym dialogu między obywatelami i także między obywatelami i władzą. Jest to kamień węgielny cywilizacji sieci : ciągła interaktywność  ciągła wymiana opinii. Na tym właśnie polega demokracja bezpośrednia której funkcjonowanie umożliwia Internet. Ograniczając dostęp do informacji publicznej , rząd Tuska ogranicza dialog społeczny jego interaktywność i możliwość kontroli władzy przez społeczeństwo. Jest to akt w gruncie rzeczy  barbarzyński, z punktu widzenia rozwoju cywilizacji współczesnej.

Premier Tusk – nie po raz pierwszy – udowodnił, że w praktyce politycznej jest całkowicie zsowietyzwanym politykiem nie mającym żadnego kontaktu z społeczeństwem informacyjnym. I dlatego wszystkie projekty informatyczne tego rządu zakończyły się klęską. I dlatego w rankingu państw rozwijających społeczeństwo informacyjne Polska w ciągu ostatnich czterech lat spadła o 12 pozycji w dół. Jednak nowelizacja ustawy o  dostępie do informacji publicznej będzie miało katastrofalny wpływ na rozwój internetowej ekonomii zwanej przez specjalistów „wikinomią”.

Co to jest „Wikinomia” zwana także produkcją partnerską ? Jest to ekonomia oparta na globalnej wymianie wiedzy, doświadczenia czyli współpracy między internautami. najkrócej można wikinomię scharakteryzować jako ekonomię liberalną ery Internetu. Jest ona kamieniem węgielnym gospodarki opartej na wiedzy. Przypomnijmy, że Internet i jego rozwój był nadzieją wszystkich ekonomistów na doścignięcie cywilizacyjne zachodu. Według przeprowadzonych przez   Boston Consulting Group badań, polska gospodarka internetowa osiągnęła w 2009 roku wartość 35,7 mld zł, czyli 2,7% wartości PKB.

To więcej, niż w krajach południowej Europy, jednak dwukrotnie mniej niż w Europie Północnej. Raport zawiera również przewidywania związane z przyszłością: w ciągu najbliższych pięciu lat, gospodarka internetowa – wg specjalistów z BCG - będzie rosła dwukrotnie szybciej niż PKB – o około 14% rocznie – i w 2015 roku osiągnie wartość co najmniej 4,1% PKB, a to oznacza, że Internet będzie miał wówczas wyższy udział w PKB niż sektor finansowy, energetyczny czy ochrona zdrowia. I będzie rósł dwukrotnie szybciej niż PKB. Wynika z tego , że w czasach niepewnego rozwoju gospodarki światowej, Internet może stać się motorem rozwoju polskiej gospodarki.

Czy tak się stanie ? Podstawowe pytanie jakie zadałem sobie podczas lektury raportu jest następujące : czy eksperci z Boston Consulting Group dysponują odpowiednią metodologią do obliczania tego typu wskaźników ? W jaki sposób obliczyli oni wielkość e-gospodarki ? Otóż w najprostszy z możliwych ;  zsumowano transakcje kupna i sprzedaży, płatności dokonane online, usługi internetowe (np. reklama), opłaty za dostęp do Internetu czy inwestycje w infrastrukturę telekomunikacyjną. I wyszło 35,7 mld zł.  Są to  wskaźniki elementarne, które odpowiadają na pytanie kto napędzą gospodarkę internetową? BCG wyliczyło, że głównie konsumenci, którzy wygenerowali aż 62 proc. całej "internetowej" części PKB.

Z tego aż 70 proc. przypada na handel elektroniczny, 19 proc. na dostęp do sieci i 11 proc. na wydatki na sprzęt. Natomiast na drugim końcu jeśli chodzi o udział w gospodarce internetowej jest administracja publiczna. W 2009 r. wytworzyła 5 mld zł, czyli jedynie 0,4 proc. PKB. Z danych tych wynika jeden bardzo optymistyczny wniosek, że społeczeństwo polskie wierzy - i to bardzo - w rozwój gospodarki internetowej, , jednocześnie jednak te właśnie dane dowodzą niezbicie, że jeżeli chodzi o poziom gospodarki elektronicznej w naszym kraju to znajduje się on kilka szczebli niżej od krajów wysoko rozwiniętych.

Cywilizacyjnie nadal jesteśmy krajem zacofanym. Dlaczego ? Odpowiedź na to pytanie zawarta jest postrzeganiu Internetu przez firmy, , w niewielkim stopniu korzystają z możliwości, jakie daje Internet. Wprawdzie niemal wszyscy mają dostęp do sieci i adres e-mail, ale często na tym się kończy. Tylko 30 proc. firm korzysta z zaawansowanych narzędzi umożliwiających np. automatyczne zarządzanie zapasami, 12 proc. przedsiębiorstw zaopatruje się w Internecie, a zaledwie 8 proc. udostępnia swoją ofertę w sieci.

W takie sprawy, jak reklama w sieci, płatności internetowe czy obecność na portalach internetowych, angażuje się mniej niż 15 proc. firm. Najgorzej wygląda jednak aktywność firm na portalach społecznościowych – tylko 8% próbuje nawiązać kontakty z klientami przy pomocy portali   Dlaczego tak mało? "Bo w naszej branży to niepotrzebne" - powtarzają badani przedsiębiorcy.

I właśnie ta odpowiedź świadczy, że nasz kraj jest zapóźniony cywilizacyjnie, bowiem na całym świecie firmy – zgodnie z zasadami wikinomii – firmy wciągają internautów do współpracy korzystają z ich wiedzy i doświadczenia. Uchwalenie przez Sejm i podpisanie przez prezydenta nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej uśmierca rozwój ekonomii internetowej w naszym kraju i zmienia ostatecznie Polskę w postkolonialny kraj którego mieszkańcy będą konsumowali produkty innych krajów.

 

Piotr  Piętak