Skip to main content

Twitter - uśmiercanie żywych

Informacja, jeżeli nie jest sensacją jest dzisiaj bezwartościowa, bo nie przyciąga uwagi internautów i w konsekwencji pozostaje niezauważona to dlatego coraz częściej w sieci kursuje coraz więcej informacji nieprawdziwych, fałszywych i zmyślonych. Dotyczy to w szczególności Twittera na którym coraz częściej ogłasza się śmierć znanych osobistości czy celebrytek i celebrytów, co powoduje zamieszanie w funkcjonowaniu Hollywood czy nawet największych burs.

6 sierpnia br. na Twitterze V. Kołokolcew – nazwisko ministra spraw zagranicznych Rosji – ukazała się trzy razy notatka potwierdzajaca śmierć prezydenta Syrii. Ten komunikat o charakterze oficjalnym, bardzo szybko został zdementowany przez prawdziwego ministra Rosji pod którego ktoś się na Twitterze podszył. Niemniej informacja prze 3 godziny doprowadziła do gwałtownego zamieszania na rynku ropy naftowej, której ceny poszybowały do góry.

Za tymi informacjami całkowicie zmyślonymi kryje się dziennikarz włoski Tommasso De Benedetti, który puszczając fałszywe informacje pragnie - jak sam twierdzi – poprawić jakość funkcjonowania współczesnych mediów. Ten sam dziennnikarz już ogłosił śmierć Papieża i F. Castro. TE informacje o zabawie ze śmiercią, jeszcze raz stawiają przed nami zagadnienie manipulacji i kłamstwa w światowej sieci, które mogą podważyć sam sens jej istnienia.

Czy Internet nie staje sie powoli maszyna do kłamania? Internet miał stworzyć elektroniczną demokrację i być przeciwwagą dla władzy elektronicznych mediów, które zamiast publiczność informować, manipulują faktami i obrazami, a nawet - coraz częściej - stosują prowokacje medialne. Klasycznym przykładem manipulacji jest orwellowska "nowomowa", która stała się w dobie społeczeństwa informacyjnego zjawiskiem globalnym.

Takie jej terminy, jak "księgowość kreatywna", czyli oszustwo i złodziejstwo na wielką skalę dokonane przez menedżerów, czy "fakt prasowy", czyli oszczerstwo upublicznione przez środki masowego przekazu, są dzisiaj w powszechnym użyciu. Co gorsza, używając ich dziennikarze często nie zdają sobie sprawy, że dokonują manipulacji. Coraz częściej spotykamy się z prowokacją dziennikarską. Prowokacja medialna może mieć poważne konsekwencje ekonomiczne i polityczne.

Wystarczy np. przez dyspozycyjne środki masowego przekazu upowszechnić informację, że "w kraju X istnieje zagrożenie pryszczycą" (co jest prawdą, gdyż o każdym kraju można tak powiedzieć), aby uzyskać społeczne przyzwolenie i zgodę organizacji międzynarodowych na zablokowanie eksportu wszystkich produktów rolnych z tego kraju. Warunkiem skuteczności prowokacji informacyjnej jest monopol lub wystarczająca dominacja w systemach upowszechniania informacji.

Wtedy prowokacja informacyjna jest najtańszym i najskuteczniejszym sposobem sterowania zachowaniami grup społecznych, a nawet całych społeczeństw. W przypadku prób weryfikacji informacji upowszechnionych w wyniku prowokacji dziennikarskich, można zawsze uniemożliwić weryfikację zasłaniając się tajemnicą dziennikarską, prawem do nieujawniania informatorów i źródeł informacji. Manipulacji i prowokacji informacyjnej dokonuje się w Polsce w majestacie prawa.

Dziennikarze są jednak bardzo rzadko zaskarżani do sądu, ponieważ metody manipulacji po prostu to uniemożliwiają. Często autor przekazując informację zmyśloną poprzedza ją tekstem: "w kołach zbliżonych do obserwatorów rynków finansowych.". Po takim wstępie można napisać każdą bzdurę. Oczywiście, manipulacji nie dokonują tylko dziennikarze, ale także producenci dóbr konsumpcyjnych. W przypadku zakupu codziennych towarów metody manipulacyjne są widoczne na pierwszy rzut oka.

Eksponuje się kraj produkcji wówczas, gdy u konsumenta budzi on pozytywne skojarzenia, np. wyroby produkowane w Tajlandii, w których części pochodzą z przedsiębiorstw z kapitałem japońskim opatruje się eksponowaną nazwą "Made in Japan ", z mało widocznym dodatkiem: "Assmbled In Thailand". Jeżeli z kolei nazwa kraju-producenta nie kojarzy się konsumentowi pozytywnie, to wtedy produkty oznacza się często napisem: "Foreign made".

Szczytem manipulacji jest pojawianie się na etykietkach napisu w stylu: "wyprodukowano w krajach Unii Europejskiej lub w krajach spoza Unii Europejskiej", czyli, że produkt mógł być wyprodukowany w każdym miejscu na kuli ziemskiej. Manipulacji informacją dokonuje się zawsze w czyimś interesie i prawie zawsze ktoś jest jej ofiarą. Rozważmy następującą informację: "Stocznia X jest w znakomitej kondycji finansowej.

Kurs jej akcji znacznie wzrośnie w najbliższym czasie". Jeżeli nie mamy możliwości zweryfikować tej informacji - a z definicji nie mamy, ponieważ nie znamy przyszłości - i przyjęlibyśmy, że informacja jest zgodna z prawdą, to zapewne zechcielibyśmy ulokować nasze oszczędności w akcjach lub obligacjach tego przedsiębiorstwa. Podjęlibyśmy więc decyzję o zakupie akcji lub obligacji, tak jak np. zrobił to zarząd Związku Artystów Scen Polskich, kupując za sumę 8 mln zł w kwietniu 2002 r. obligacje Stoczni Szczecińskiej, która już w czerwcu tegoż roku okazała się bankrutem i została zlikwidowana.

Co zostało z tych nadziei na demokratyzującą i kontrolującą media rolę Internetu - po więcej niż 20 latach jego funkcjonowania? Pesymiści są zgodni, że z pierwotnych marzeń hippisów - ich egalitarny i wolnościowy system wartości przyczynił się w decydujący sposób do powstania i upowszechnienia "światowej pajęczyny" - o globalnej, elektronicznej wiosce, w której każdy zabiera głos w sprawach publicznych, zostało niewiele lub zgoła nic.

W Internecie mamy do czynienia z nadmiarem informacji - za dużo opinii, spostrzeżeń i punktów widzenia uniemożliwia ich ogarnięcie, co w konsekwencji prowadzi do coraz większego szumu informacyjnego. Wszechobecność informacji przy jednoczesnym braku - to opinia Cassa Sunsteina z Republic.com - ośrodków jej integracji doprowadzi do fragmentaryzacji dyskusji polegającej na tym, że jednostki będą postrzegać świat przez witryny dostosowane intelektualnie i emocjonalnie tylko do ich własnych potrzeb, co wyeliminuje możliwość dyskusji z odrębnym punktem widzenia.

Fragmentaryzacja dyskursu publicznego może doprowadzić w efekcie do skrajnej polaryzacji. Kiedy bowiem informacje i opinie są wspólne jedynie dla grup podobnie myślących ludzi, zaczynają oni wzmacniać je wzajemnie nie dopuszczając poglądów alternatywnych. Dyskurs publiczny coraz bardziej się radykalizuje, co może doprowadzić do zaniku społecznego dialogu. Globalny, elektroniczny raj zmienia się w kulturową pustynię, po której grasują hordy barbarzyńców uzbrojonych w niewidoczne gołym okiem komputery.

Piotr Piętak

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3612