Skip to main content

Jak Internet niszczy polskie sądy

Dziennik „Rzeczpospolita” opublikował szokującą informację, która świadczy o całkowitej degradacji etyki pracy w dziedzinie najważniejsze dla funkcjonowania demokratycznego państwa prawa, jakim jest sądownictwo. Do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zwrócił się pełnomocnik pewnego mężczyzny, który jest stroną w kilku postępowaniach w sprawach gospodarczych przed Sądem Okręgowym.

Jak się okazało, analiza dwóch orzeczeń wydanych w sprawach pokazała, że są one w znacznej mierze zbieżne z postanowieniami wcześniej wydanymi przez ten sam sąd w innych składach orzekających. W orzeczeniach zmienione zostały jedynie szczegóły – sygnatury akt sprawy oraz daty wydarzeń. Innymi słowy – aby prawdy nie obwijać w bawełnę – dokument drugi został po prostu skopiowany z dokumentu pierwszego przy pomocy dwóch funkcji : „skopiuj” i „wklej”.

Ale to nie jest istotne, istotniejsze jest rozpoznanie zażalenia na to postanowienia Sądu Rejonowego, który utrzymał w mocy postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa, wskazując, że „wykorzystanie przez określony skład orzekający danego Sądu przy rozstrzyganiu określonej sprawy fragmentów (nawet dosyć znaczących) uzasadnienia orzeczenia tego samego Sądu wydanego w innej sprawie stanowi nic innego jak tylko wyrażenie tożsamego poglądu". Helsińska Fundacja Praw Człowieka ostrzega – i całkiem słusznie -, iż upowszechnienie praktyki kopiowania wyroków może doprowadzić do zagrożenia prawa do rzetelnego postępowania sądowego.

Ze swej strony dodam, ze jeżeli negatywne skutki nadmiernej informatyzacji naruszają etykę pracy sędziów to możemy zasadnie mówić o destrukcyjnym wpływie cywilizacji informatycznej na funkcjonowanie demokracji i jej kamienia węgielnego : prawa. Informatyzacja niszczy – widzimy to w każdej dziedzinie życia – to co w cywilizacji zachodnioeuropejskiej było najcenniejsze : etykę pracy oraz racjonalny sposób gospodarowania i to co najważniejsze w dzisiejszej ekonomii – edukację.

Od 20 lat obserwujemy stopniową ekranizacje podręczników szkolnych, zaryzykowałbym twierdzenie, że pod wpływem systemu Windows (kultury informatycznej) następuje „ikonizacja” naszego systemu edukacji. Strona podręcznika n.p od języka polskiego przypomina do złudzenia ekran komputera poruszany przy pomocy systemu operacyjnego Windows. Jakie to może mieć konsekwencje na poziom nauczania ? Czy obserwowane od pewnego czasu obniżenie n.p zrozumienia tekstu literackiego nie jest związane ze sposobem jego przedstawienia i interpretacji ? Czy – wielokrotnie krytykowana przez najwybitniejszych polonistów – matura z języka polskiego polegająca na mechanicznym kojarzeniu pojęć a nie zrozumieniu tekstu nie jest pochodną właśnie „ikonizacji” nauczania ?

Czy w konsekwencji proces edukacji w szkołach średnich nie zmienia się powoli w zaprzeczenie samej istoty nauczania w szkołach średnich, który od wieków polega na zdobywaniu wiedzy a nie tylko umiejętności ? Jeżeli czytelnik myśli, ze przesadzam to proszę przejrzeć maturę z polskiego serwowaną uczniom w XXI wieku w naszych liceach. Pytania do tekstu są postawione w taki sposób by umysł ucznia zamienić w internetową wyszukiwarkę, która szuka słów (zawartych w pytaniu) i automatycznie przepisywać odpowiedź znajdującą się w pobliżu tegoż słowa.

Tego typu umiejętność – bo nie ma to nic wspólnego z wiedzą – jest nagradzana, ba nauczyciele i korepetytorzy wręcz mówią swoim podopiecznym nie myśl, tylko szukaj w tekście odpowiedniego fragmentu i go przepisuj ! W prawie 40 lat później ekran komputera podłączony do „światowej pajęczyny” organizuje wiedzę dokładnie odwrotnie niż czyniła to technologia druku. Hipertext – którego zasady upowszechnił Internet – zastępuje bardziej ograniczony sposób informacji drukowanej. Tradycyjna książka z określona liczba faktów ustępuje miejsca otwartej dziedzinie informacji, której przypisy i odsyłacze rozwidlają się bez końca kreując nowe podteksty i metateksty. Następuje – według współczesnych entuzjastów elektronicznej cywilizacji - koniec ery książki, jej zasadnicze cechy takie jak linearność i ograniczoność zastępowane są przez hipertext, którego główna zasadą budowy jest nieskończona ilość skojarzeń.

Książka jest autonomiczna, ma początek i koniec w hipertekście samo założenie początku i końca znika, pozostaje tylko punkt startowy z którego użytkownik sieci łączy się z odpowiednimi materiałami. Drukowana książka jest produktem, który wymaga skupienia uwagi w trakcie czytania. Hipertext jest procesem, ciągle sie przekształca i nigdy nie jest skończony a przy tym jest ulotny budzący tylko skojarzenia i nie wymagający skupienia uwagi jak modlitwa czy czytanie. Człowiek zmienia się powoli w elektroniczny strumień linków w – jak napisał polski poeta „próżnię przez która przebiegają fale”.

Słowo skłania do konceptualizacji, obraz do dramatyzacji rzeczywistości, natomiast obraz wirtualny i hipertex do jej „mafizacji”. Internauta skaczący po hiperłączach – sama ta internetowa wędrówka go podnieca i uniemożliwia racjonalne myślenie – w pogoni za wyjaśnieniem jakiegoś zjawiska n.p katastrofy smoleńskiej czy „układu” rządzącego III Rzeczpospolitą, dochodzi nieuchronnie do wniosku, że wszystkim rządzą zakulisowe spiski, gangi, mafie i pozbawione skrupułów grupy interesu. Internauci nie umieją już czytać ani pisać, ponieważ dzięki internetowej encyklopedii Wikipedii i dwóm funkcjom „wytnij” i „wklej” wiedzą i umieją wszystko.

Wiec wycinają i wklejają zmieniając się powoli w bezrefleksyjne automaty. Internet nie jest szansa demokracji lecz jej największym zagrożeniem, trywializuje i wulgaryzuje wiedze, jego wpływ na społeczeństwo można porównać tylko z popularnonaukowymi broszurkami wydawanymi w latach 20-tych na których wychowywał się Hitler i jego partyjni towarzysze. Wulgaryzacja nauki n.p darwinizmu zaowocowała obozami koncentracyjnymi.

Czy Hitler internetu już się narodził i co nam zaaplikują „mędrcy” wychowani w kulturze wirtualnego obrazu ? To są pytania najważniejsze dla współczesnej kultury – co jakiś czas dowiadujemy się – przerażeni - , ze kolejny szaleniec zastrzelił dziesiątki osób bo wyobraził sobie, że rzeczywistość realna niczym nie różni się od rzeczywistości wirtualnej.

Co się stanie z naszym krajem, jeżeli jego urzędnicy zatraca kompletnie biurokratyczną kulturę pracy i zastąpią ją kulturą intrnetową polegająca na kopiowaniu cudzych myśli i używaniu informacji z Wikipedii jako ostatecznego argumentu w dyskusji z obywatelem?

Piotr Piętak

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3711