Skip to main content

Porozumiewawczarnia - samobójstwo internetowej cywilizacji

Na początku kilka słów na temat – zgrzytającego w uszach i trudnego do wymówienia tytułu artykułu. „Porozumiewawczarnia” ten neologizm autorstwa polskiego poety Mirona Białoszewskiego jest poetyckim skojarzeniem dwóch słów : porozumiewania się i mrowiska (lub mrówek) i opisuje w idealny sposób współczesny nam świat elektronicznych mediów i jego szczytowe technologiczne osiągniecie jakim jest niewątpliwie Internet, ostatnie dziecko epoki Oświecenia, która na naszych oczach chyli się ku upadkowi. „Sieć sieci” to śmierć ludzkości, to „opium dla ludu”, to koniec cywilizacji opartej na wymianie myśli.

W Internecie się nie myśli, tylko klika, Internet zmienia nas w stan sprzed epoki kamienia łupanego opisanego prze Londona w powieści „Przed Adamem”. Internet to likwidacja międzyludzkiej komunikacji. Ten opis czy porównanie grzeszy być może przesadą ale jest faktem, że filozofowie mediów twierdzą jednoznacznie, że kondycja człowieka w świecie współczesnym zmienia się radykalnie nie tylko zresztą za sprawą elektronicznych mediów ale także trybu życia który skazuje jednostkę na wieczny nomadyzm, żyje ona w kolejkach podmiejskich, autobusach, metrach i niezależnie czy jedzie czy czeka aż wsiądzie do jakiegoś pojazdu, nie ma stałego miejsca, jest – by użyć pojęcia upowszechnionego przez Simone Weil – coraz bardziej wykorzeniona przez nadmiar wirujących wokół niej obrazów i wieczny ruch w jakim się znajduje doprowadza ją do utraty jakichkolwiek punktów odniesienia do swego otoczenia.

Jest wirtualno-elektroniczna dezorientacją. Ten postępujący aktualnie i trochę już nużący pesymizm jest jednak dlatego ważny, że kontrastuje z optymizmem ludzi budujących w latach 80-tych i 90-tych XX wieku świat technologicznej utopii, która dzięki elektronicznej komunikacji miała umożliwić ludziom zbudowanie sprawiedliwszego świata. Wtedy naiwny optymizm poetów-hippisów, był trochę śmieszny trochę wzruszający, szczególnie gdy wyobrażali sobie w marzeniach najbliższą przyszłość :


Czasami marze
(im szybciej to nastąpi tym lepiej)
o cybernetycznej prerii
na której komputery z ludźmi i zwierzętami
żyją w odwiecznej harmonii jak krople słońca
rozbłysłe na tle porannego nieba

pisał Richard Brauning- hippis , anarchista i poeta , nie wiedząc, że jego kolega z Polski kilkadziesiąt lat wcześniej wyśmiał w satyryczno-lingwistycznym wierszu marzenia amerykańskiej młodzieży o „nowym wspaniałym świecie”:


a ciąg ?
na smyczy
radarowa smocz
taka sucz sztuczna
nylonozawsze
nykoń
rola uprawiana przez funkcje
rży …yix
mrówka pszczoły
porozumiewawczarnia


Miron Białoszewski , poprzez ucinanie znanych wyrażeń n.p zamiast – a ciąg dalszy – poeta pisze : „a ciąg ?” , tworzy bełkotliwy język-skrótów – godny społeczeństwa pszczół czy mrówek -, którym zaczynamy coraz częściej porozumiewać się w Internecie. Jego wizja przyszłości przedstawiona w latach 50-tych XX wieku zaczyna się realizować w tej chwili gdy miliony ludzi w każdej sekundzie wali w klawiaturę komputera próbując – bezskutecznie – albo się porozumieć z kimś nieznanym albo powiedzieć coś od siebie o czymś co zobaczył przed chwilą na ekranie który jest jednocześnie białą niezapisaną kartką papieru.

Co pisać gdy się już zapomniało czytać ? Co pisać jeżeli już nie umie się rozmawiać twarzą w twarz ? Nie musimy już umieć czytać i pisać, dzięki internetowej encyklopedii Wikipedii i dwóm funkcjom „wytnij” i „wklej” wiemy i umiemy wszystko. Wiec wycinamy i wklejamy zmieniając się w rżące ze śmiechu funkcje „y i x”.

Nie ma nikogo, kto mógłby ostrzec nas przed staczaniem się – po równi pochyłej – do hali fabrycznej z napisem : „Porozumiewawczarnia”. Nie ma już artystów. Kiedy technika – dzięki komputerom – stała się sztuką wszyscy zamieniamy się w „inżynierów dusz ludzkich”, jak nazwał pisarzy Stalin. Tyle tylko, że w międzyczasie udowodniono nam (ponad wszelka wątpliwość), że „dusz ludzkich” nie ma i nigdy nie było, że „człowiek” – nie wspominając o takiej dziwnej jego odmianie jak artysta - umarł, że dzieło sztuki jest elektronicznym obiektem a nie poematem czy obrazem.

Internet – genialna maszyna ,dzieło nauki , techniki i wyobraźni przejechał po nas jak ogromny walec niwelując różnice między ludźmi. Wszyscy ludzie są tacy sami. Wszyscy są lub mogą być artystami (nic łatwiejszego pod słońcem) i dlatego artystów już nie ma, być może się mylę – bardzo bym chciał się mylić, ale nie widzę nikogo kto ma talent czyli umiejętność bycia sobą, , nie ma nikogo kto miałby odwagę napisać :

Cokolwiek powiem może powiedzieć kto inny
Jestem jak radio gadam wieloma głosami
jestem próżnią przez którą przebiegają fale
Może jestem czymś więcej ale nie mam okazji

Jesteśmy próżniami przez które przebiegają fale i tą prawdę o dzisiejszych obywatelach społeczeństwa informacyjnego, napisał pół wieku temu Adam Ważyk polski poeta. Być może po raz pierwszy w historii ludzkości przeżywamy okres do którego klucze tworzyli właśnie poeci i artyści sprzed kilkudziesięciu lat.

Ten fakt, że wiedza o teraźniejszości i przyszłości, która ludzi coraz bardziej niepokoi, zapisana jest najprawdopodobniej w zapomnianych już dawno, butwiejących na strychach i w piwnicach tomikach poetyckich i eksperymentalnych powieściach, których żaden czytelnik do końca nie przeczytał, dociera powoli i z wielkimi oporami do umysłów badaczy i naukowców.

Należę do pokolenia urodzonego na pograniczu epoki druku i nadchodzących czasów totalnej dominacji ekranów i obrazów w których książka będzie powoli zmieniała się w muzealny zabytek, a literatura – powieść, poezja, dramat, - czyli indywidualna wypowiedź wybitnego (genialnego !) człowieka zwanego kiedyś artystą zostanie zastąpiona przez zbiorowe formy twórczości będącej wyrazem przeciętności – nazywanej dzisiaj „kreatywnością” - , które zastąpią gilotynę Robesspiera i Dantona i będą ścinały symbolicznie głowy próbującym pisać we własnym imieniu o tym co oni sami uważają za ważne , wierząc (lub nie), że ich słowa do mnie dotrą, i że dzięki nim przeżyje bezcenne chwile wolności i zachwytu.

Boje się świata bez artystów , boje się świata w którym już nie istnieją pisarze i poeci skazujący się na samotność i często cierpienie aby tylko przekazać nam swoja indywidualną prawdę o rzeczywistości. Wierze naiwnie – tak jak kiedyś ludzie wierzyli w Pana Boga - , że gdzieś na strychu lub w piwnicy w tej właśnie chwili w Warszawie, Paryżu czy Moskwie jakiś pogardzany przez herosów współczesności , żebrak pisze list, w formie poematu, powieści, dramatu, który jakimś cudem dotrze do mnie, pokonując po drodze policjantów Internetu czyli internautów naśladujących swoich ubeckich przodków, których jedynym zajęciem jest niszczenie tego co różni się od ich prymitywnej ideologii równości.

Równość między ludźmi nie istnieje – demokracja, która nam to wmawia (tak jak komunizm!) jest kłamstwem. Cywilizacja oparta jest na nierówności między ludźmi – patrz ale nogi ma ta brunetka z szyją jak gazela, ten facet napisał genialny wiersz, pamiętasz Józka nauczył się angielskiego w rok. Jesteśmy różni, jedni są brzydcy, głupi, zawistni – inni – mądrzy, piękni, mądrzy. Nierówność jest fundamentem ludzkiej społeczności – jest pierwsza i naczelna zasadą cywilizacji, kto tego nie uznaje jest potencjalnym wnukiem Pol Pota, Lenina i innych zbrodniarzy.

Internet znosi różnice między ludźmi. Internet wprowadza dyktaturę równości czyli zabija z nasza zgodą nas samych. Używając Internetu popełniamy powolne samobójstwo. Internet nie jest szansa demokracji lecz jej największym zagrożeniem, trywializuje i wulgaryzuje wiedze, jego wpływ na społeczeństwo można porównać tylko z popularnonaukowymi broszurkami wydawanymi w latach 20-tych na których wychowywał się Hitler i jego partyjni towarzysze. Wulgaryzacja nauki np. darwinizmu zaowocowała obozami koncentracyjnymi. Czy Hitler Internetu już się narodził i co nam zaaplikują „mędrcy” wychowani w kulturze wirtualnego obrazu ? Strach pomyśleć.

Piotr Piętak

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 3932