Skip to main content

CETA = ACTA - walczmy z pańszczyzna XXI wieku

ACTA zostały odrzucone przez Parlament Europejski i z miejsca pojawiła się nowa nazwa, która jest dokładnie tym samym co ACTA ; to prawne oszustwo nazywa się CETA (Canada-EU Trade Agreement), które prawie się od ACTA nie różni. Zdaniem Michaela Geista, obserwatora prac nad ACTA z Kanady, obecnie CETA to montowanie „tylnego wejścia” dla pomysłów odrzuconych wraz z ACTA w Unii Europejskiej.

Profesor Geist porównał porozumienia na swoim blogu i wysunął tezę, że Komisja Europejska wykorzystuje CETA jako nowe ACTA, maskując swoje postanowienia w szerszym, kanadyjskim porozumieniu handlowym z nadzieją, że Parlament Europejski zaakceptuje te same zasady, które odrzucił wraz z ACTA.

Jeśli CETA zostanie przyjęte, ACTA przestanie być widziane jako zagrożenie, bo podobne zasady będą już funkcjonować. Urzędnicy UE i euro posłowie nauczyli się nas oszukiwać sprawniej niż bolszewiccy komisarze (zresztą są ich ideowymi spadkobiercami). Prawie wszyscy przeciwnicy ACTA po odrzuceniu tego porozumienia przez Parlament Unii Europejskiej uznali, że sprawa wolności w Internecie jest zakończona, a jest dokładnie odwrotnie to dopiero początek walki, której rezultat zadecyduje o obliczu naszej cywilizacji.

Podporządkowanie produktów informatycznych prawu autorskiemu wymyślonemu w epoce druku jest nadrzędnym celem korporacji multimedialnych, które z tego prawa ciągną krociowe zyski. Przypomnimy, że W 1998 roku w USA uchwalono ustawę Sony Bono Copyright Term Extension Act, która wydłużyła okres obowiązywania praw do utworów o 20 lat (z 50 do70!) po śmierci autora.

Do uchwalenia tej ustawy przyczyniła się głównie firma Disney, której najwcześniejsze produkcje – filmy z Myszką Miki – w roku 1998 przechodziły do domeny publicznej czyli np. mogłyby być wykorzystywane przez reżyserów i internautów. Dzięki tej ustawie Disney uzyskał kolejne 20 lat monopolu na dystrybucje tych produktów a ochroną prawną objęto wszystkie treści związane z Miki Mouse uniemożliwiając twórcom inspirowanie się tym symbolem.

W 2013 roku wygasają prawa do nagrań pierwszych utworów takich artystów jak The Beatles Presley czy Clif Richard. Od tego czasu – jeśli ACTA lub neo-ACTA nie zostaną uchwalone – każdy będzie mógł nagrać na nowo ich piosenki bez konieczności pytania ich o zgodę. Dla przemysłu muzycznego oznacza to olbrzymie straty. Dlatego jego przedstawiciele lobbowali intensywnie w sprawie przedłużenia okresu obowiązywania praw autorskich do nagrań muzycznych z obecnych 50 lat do 95 lat.

ACTA dla przemysłu muzycznego to interes – palce lizać i wszyscy wiedzą, że za ich podpisaniem stały potężne korporacje medialne i muzyczne usytuowane głównie w USA. ACTA to porozumienie w interesie wydawców czy producentów piosenek. Twórcy nic nie tracą, bowiem oni i ich spadkobiercy zachowują swoje prawa przez 70 lat od śmierci autora.

Korporacje multimedialne mają ogromne wpływy i dlatego robią wszystko by wprowadzić przepisy – nazwijmy je neo-ACTA – które zagwarantują im zyski czyli obłożą nas pańszczyzną jak XVII wiecznych chłopów, co może doprowadzić do prawdziwej katastrofy ekonomicznej i cywilizacyjnej.

ACTA miałó dwa oblicza : pierwsze, ten akt prawny był skierowany przeciwko pirackiej ekonomii Chin, która powoli podbija świat ; drugie to próba ograniczenia piractwa internetowego, które głównie polega na upowszechnianiu co dopiero wprowadzonych na rynek filmów. Jednak niejednoznaczne zapisy prawne, które zawarte były w ACTA mogły ograniczyć wymianę myśli i idei co w konsekwencji może doprowadzić do prawdziwej katastrofy ekonomicznej.

Swobodna wymiana myśli jest podstawą współczesnej ekonomii opartej na sieciowych organizacjach, których głównym założeniem jest współpraca z internautami. CETA i inne przepisy zastąpią ACTA. Dlaczego uważam, że prawa tego typu co ACTA czy CETA mogą doprowadzić do kryzysu ekonomicznego na niespotykaną skalę? Przypomnijmy, że prawa te chciały i chcą nadal obłożyć karami wszystkich, którzy naruszają prawa związane ze znakami towarowymi, czy prawami autorskimi.

Zatrzymajmy się chwilę nad tym problemem czyli naruszeniem praw związanych ze znakami towarowymi, praw autorskich lub pokrewnych oraz zasad liczenia odszkodowania należnego dysponentom praw własności intelektualnej i spróbujmy je zastosować do utworu artystycznego epoki Internetu.

Podstawowymi pojęciami opisującym funkcjonowanie „nowych mediów”, są : modularność ; każdy obiekt nowych mediów składa się z niezależnych od siebie części, każda z nich składa się z mniejszych, również niezależnych części i tak dalej , aż do poziomu niepodzielnych dalej „atomów” pikseli, punktów 3D, znaków tekstowych ;

pojęcie „wariacyjności” , które oznacza, ze obiekt nowych mediów nie jest czymś ustalonym raz na zawsze, ale raczej czymś co istnieje w wielu odmiennych od siebie wersjach, oraz pojęcie „miksacji” polegające na mieszaniu różnych stylów a także mieszaniu tworzyw z różnych sztuk np. fotografii z kreskówką, czy poezji z plakatem.

Zwracam uwagę, że pojęcie wariacyjności a także pojęcie miksacji jest nierozdzielnie powiązane z internetowa bazą danych zawierających liczne dzieła sztuki w formie cyfrowej. Ta baza danych staje się podstawą procesów twórczych w epoce komputerowej. W przeszłości – gdy królowała epoka druku – artysta, posługując się pewnym medium np. pismem, wykonywał unikalne dzieło sztuki, które bez żadnych przeszkód dla rozwoju form artystycznych mogło być objęte prawem copyright. Interfejs i dzieło stanowiły jedność.

W nowych mediach zawartość dzieła i interfejs są odseparowane. Można zatem tworzyć różne interfejsy do tego samego materiału. Innymi słowy artysta internetowy – posługując się miksacja, wariacyjnością i modularnością – tworzy dokonując nowego wyboru elementów z ogółu dostępnych zasobów w internetowej bazie danych. Jeżeli do tego dzieła zastosujemy prawo copyright to rozwój sztuki internetowej zostanie zastopowany.

Tego faktu zrozumiałego dla wszystkich młodych ludzi manifestujących na ulicach polskich miast - nikt nie zrozumiał. Młodzi internauci i młodzi artyści bawią się - a sztuka była jest i będzie głównie zabawą – różnymi utworami literackimi plastycznymi, filmowymi, łącząc je ze sobą w unikalny obiekt internetowej sztuki. Dla nich copyright to uśmiercenie sztuki. Ale nie tylko dla nich, także dla poetów malarzy którzy - wraz zporozumieniem acta – skazują się na publiczną śmierć.

Jeżeli ich utwory nie będą używane w obiektach sztuki internetowej to ich sztuka pozostanie nieznana. ACTA służą nie artystom lecz firmom multimedialnym, które w ten sposób sztukę zabiją. Otóż dramaturgia interaktywna jest – sądze, że najważniejszym – paradygmatem kultury internetowej. Interaktywne wirtualne światy zbudowane z elementów kulturowej bazy danych w skład której wchodzą także filmy, wypełniają przestrzeń światowej pajeczyny i te nowe hybrydowe dzieła sztuki zbudowane na zasadach hipertextu są logicznym następstwem dramaturgii kinowej.

Typowy scenariusz kina XXI wieku - jak pisze Manovich - zakłada udział użytkownika ‘’wewnątrz’’ przestrzenii narracyjnej, który wchodzi w interakcje z wirtualnymi postaciami i być może z innymi użytkownikami zmieniającymi fabułę.Rzecz jasna można się spierać czy takie hipertextowe interaktywne scenariusze są rozszerzeniem kina czy teatru awangardowego, szczególnie polskiego. Niewątpliwie Kantor i Grotowski byli prekursorami sztuki interaktywnej w tym sensie, że dążyli do likwidacji podziału na widzów i aktorów scenę i widownie teatru.

Jedno nie ulega wątpliwości : filmy, które umożliwią uczestniczenie – jak mówi S.Idziak – widza w bitwie, zlikwidują podział na aktorów i internautów, zakończą pewien etap w tworzeniu metajęzyka cywilizacji informatycznej. Jak tego dokonać ? Jak włączyć widza do akcji ? Jak umożliwić mu tworzenie nowej ‘’Bitwy warszawskiej 1920’’ ? Sądze, że pierwszym etapem, umożliwiającym tego typu sztukę, byłaby sprzedaż – za drobną opłatą - filmu w internecie w formie umożliwiającej internautom jego zmianę itd. Innymi słowy – po okresie dystrybucji w kinach – producenci mieliby prawo sprzedawać kopie filmu w Internecie w wersji informatycznej.

Zdaje sobie doskonale sprawę z trudności organizacyjnych i prawnych ale nie widzę przeszkód, by tego typu innowację wprowadzić. Pójdę nawet o krok dalej : jeżeli traktujemy film jaka produkt informatyczny np. jako stronicę internetową, to wtedy należałoby do dystrybucji filmu zastosować te same techniki marketingowe co do stronic internetowych.

Wiadomo, że wiele firm sprzedaje za drobną odpłatą (5, 10 zł) tzw. szablony witryn internetowych, więcej niektóre przedsiębiorstwa – zgodnie z logiką ekonomi informacyjnej – proponuje potencjalnym klientom szablony za darmo. Nie widzę przeszkód by ten sam mechanizm zastosować do dystrybucji filmów : jeszcze przed oficjalną dystrybucja filmu na ekranach kin, można by rozpocząć sprzedaż – za minimalną odpłatą – zajawek-szablonów filmu których długość wynosiłaby nie pięć minut lecz n.p 45 min.

Oczywiście tego typu innowacja zmieniłaby diametralnie struktury organizacyjne odpowiedzialne za produkcje filmu, ale jednocześnie wzrosłoby zainteresowanie firm informatycznych i banków przemysłem filmowym . W takich warunkach wyrażenie przemysł informatyczny i przemysł filmowy byłyby tożsame, co doprowadziłoby w szybkim czasie do prawdziwej rewolucji ekonomicznej w naszym kraju. Bowiem produkcja filmów – oparta na nowych zasadach, które opisałem powyżej – doprowadziłaby do stworzenia wielu miejsc pracy i to właśnie ona mogłaby by być czynnikiem modernizującym nasz kraj.

ACTA i CETA likwidują takie możliwości. ‘’Własność to kradzież.’’, to najsławniejsze hasło twórcy anarchizmu Proudhona – w różnych konfiguracjach pojawiało się – podczas manifestacji przeciwników porozumienia ACTA. Ich światopogląd może być wyrażony w sloganie : wolność jest ważniejsza od własności intelektualnej.

Piotr Piętak

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 11220