Napisane przez mediologia dnia . Wysłane Polityka.

Czynnik stały - korupcja

Znowu korupcja i to korupcja w najważniejszym polskim projekcie informatycznym realizowanym w pierwszej kadencji rządu premiera Tuska. Finansowanie projektu informatyzacji służby zdrowia za pieniądze unijne zostało wstrzymane. Do Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ) wkroczyła ostatnio policja i rozpoczęła przesłuchiwania pracowników. CSIOZ od 2007 roku opracowuje system informatyczny, który w założeniu miał zrewolucjonizować funkcjonowanie służby zdrowia w naszym kraju. Niestety kolejne kontrole NiK- u dowiodły, że projekt jest prowadzony z pogwałceniem wszystkich norm obowiązujących w UE.

Do tej pory wydano 75 mln zł, ż czego 3,5 mln to kwota uznana za zmarnotrawioną i która nie będzie refundowana przez UE. Chodzi przede wszystkim o kontrakty z firma doradczą Milstar, która zarobiła około miliona złotych za wykonane ekspertyzy. 99% udziałów w spółce Milstar posiadał prof. Szafrański, były członek Rady ds. Programu Informatyzacji Ochrony Zdrowia. Tę radę zaś powołało Ministerstwo Zdrowia do kontroli nad całym projektem. Rzecz jasna po kontroli prof. Szafrański został usunięty z rady, ale – i to jest fakt najbardziej szokujący – firma Milstar nadal zarabia na projekcie informatyzacji jako podwykonawca innych firm, które wygrały przetargi w CSIOZ.

Jakie są konsekwencje tej kolejnej kompromitacji rządu Tuska ? Otóż urzędnicy Komisji Europejskiej zaalarmowani sytuacja w realizacji projektu finansowanego przez UE jasno dali do zrozumienia, że finansowanie tego projektu zostanie wstrzymane do czasu wyjaśnienia niejasności. To jest prawdziwy cios dla firm, które na projekcie miały zarobić prawie miliard złotych ! Korupcja jest i będzie w najbliższych latach czynnikiem wzmacniającym  kryzys ekonomiczny. Firmy korumpują urzędników i ta korupcja uderza  rykoszetem w ich własne interesy. Jak na tą sytuację reaguje rząd ?

Otóż jego odpowiedź zachęca do korupcji !  Na portalu internetowym  Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji ukazał się komunikat, że ministerstwo wraz ze Stowarzyszeniem „Miasta w Internecie” poprowadzi projekt Latarników Polski Cyfrowej – animatorów wspierających pokolenie 50+ w cyfrowym świecie. Brzmi to jak tytuł bajki Andersena. W założeniach projektu czytamy, że :

kluczowym elementem działań projektowych na rzecz przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu, będzie zaproszenie do współpracy i przeszkolenie 2600 lokalnych animatorów działań wprowadzających w świat Internetu – nazwanych Latarnikami Polski Cyfrowej. Przeszkoleni w ramach unikalnego programu trenerskiego Latarnicy prowadzić będą atrakcyjne działania w swoich lokalnych środowiskach, korzystając ze wsparcia doradczego centrum kompetencji cyfrowych stworzonego w ramach Projektu. Otrzymają także bezpłatny dostęp do materiałów szkoleniowych, multimediów, biblioteki edukacji cyfrowej i wielu narzędzi pomocnych w organizowaniu zajęć z osobami z pokolenia 50+ w środowiskach wiejskich i małych miastach. Ponadto 200 z nich – zwycięzców w konkursie ogłoszonym w 2012 roku – otrzyma granty finansowe na realizację programu działań lokalnych w ciągu 18 miesięcy.”.

Pytanie jakie po zapoznaniu się z tymi informacjami można postawić brzmi :  członkiem Rady Informatyzacji powoływanej przez ministra Boniego jest prezes Stowarzyszenia Miasta w Internecie ; jaka jest zależność między mianowaniem prezesa tego stowarzyszenia na członka Rady Informatyzacji a realizacją lukratywnego projektu Latarnicy Polski Cyfrowej przez, właśnie Stowarzyszenie Miasta w Internecie ? W Ministerstwie Zdrowia członek Rady Informatyzacji jest współwłaścicielem spółki realizującej projekty w służbie zdrowia. W Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji członek innej Rady Informatyzacji jest prezesem stowarzyszenia, które realizuje lukratywny projekt we współpracy z tymże ministerstwem. W dawnych czasach napisałbym : włosy jeżą się na głowie.

Dzisiaj możemy tylko przypatrywać się polityce ministra Boniego, która na stopniowym likwidowaniu społeczeństwa obywatelskiego w sferze informatyki w Polsce. Bowiem społeczeństwo obywatelskie to niezależne od rządu stowarzyszenia, fundacje, których naczelnym zadaniem jest krytyka rządu a nie realizacja rządowych zamówień. Powołując do Rady Informatyzacji praktycznie prezesów wszystkich najaktywniejszych stowarzyszeń informatycznych minister Boni korumpuje społeczeństwo obywatelskie. Likwiduje je, bowiem mechanizm w którym stowarzyszenia maja przydzielane projekty którymi w ten czy inny sposób zarządza ministerstwo, uniemożliwi tym stowarzyszeniom krytykę rządu. Jest to mechanizm zabójczy dla demokracji.

Jak widzimy korupcja nie polega tylko na dawaniu łapówek, najwyraźniej widać to w największej aferze korupcyjnej ostatnich lat, która ma miejsce  w Centrum Projektów Informatycznych – dawniej CPI funkcjonowało w ramach MSWiA, teraz przeniesione zostało do Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji – gdzie ostatnio CBA zatrzymało dwóch byłych dyrektorów sprzedaży z międzynarodowych korporacji informatycznych. Zatrzymano również pracownika jednej z firm komputerowych. Jednocześnie mówi się, że oskarżony w aferze Andrzej M.  – były dyrektor CPI -przyjął łapówki na łączną kwotę 5 mln zł!

Przetargi, które nadzorował były dyrektor CPI MSWiA, aresztowany w związku z zarzutami o korupcję, mogą zostać unieważnione. W tym kontekście należy analizować słowa ministra MSW J. Cichockiego, który ostatnio poinformował   o kolejnym przesunięciu, o trzy miesiące, terminu rozstrzygnięcia przetargu na nowe dowody osobiste: 

"Dzisiaj nastąpiło kolejne przesunięcie terminu rozstrzygnięcia przetargu o trzy miesiące. Myślę, że w ciągu tych trzech miesięcy odpowiemy sobie na pytanie, czy w ogóle ten przetarg, w takiej formie, powinien być rozstrzygany, czy też nie zaproponujemy jakiegoś innego rozwiązania"

powiedział Cichocki na posiedzeniu sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych.

Wynika z tego, że przetarg na nowe dowody osobiste – zgodnie z tym co już pisaliśmy – został kupiony ; Z nieoficjalnych informacji podawanych przez dziennik Rzeczpospolita wynika, że chodzi o dwa koncerny - IBM i HP. W śledztwie rozpoczętym w październiku 2011 r. zatrzymano już siedem osób. Sześć z nich usłyszało zarzuty. Aresztowano wówczas b. dyrektora Centrum Projektów Informatycznych MSWiA Andrzeja M., jego żonę oraz Janusza J., szefa firmy podejrzanego o wręczenie mu łapówki za wygraną w przetargu dotyczącym informatyzacji resortu.

To oni usłyszeli najpoważniejsze zarzuty. Grozi im do 10 lat więzienia.  Andrzejowi M. postawiono zarzut przyjęcia największej łapówki w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości. Jak podaja media, prokuratura ma dowody, że mężczyzna za ustawianie przetargów przyjął od firm z branży ok. 5 mln zł. "Potwierdzam, że aresztowanemu Andrzejowi M. znacznie powiększyliśmy w zarzutach kwotę korzyści majątkowych" - mówi w rozmowie z dziennikarzem Dziennika Gazeta Prawna Waldemar Tyl, wiceszef stołecznej prokuratury apelacyjnej .

Agenci CBA wykryli, iż mężczyzna dużą część łapówek inwestował w Niemczech, dzięki mieszkającej tam siostrze. Tyle suche informacje – o tej jednej z największych afer korupcyjnych w historii III Rzeczpospolitej. Pytań jest wiele, jedno z nich brzmi następująco : jak mogli przełożeni Andrzeja M. (ministrowie i wiceministrowie MSWiA) dopuścić do takiego stopnia korupcji wśród swoich podwładnych ?

Otóż odpowiedź jest ewidentna : po objęciu władzy przez PO minister MSWiA mianował wiceministra, do którego obowiązków należało merytoryczne nadzorowanie działu informatyzacji i działu rejestrów publicznych (dowody, paszporty). Otóż jeden człowiek nie jest w stanie opanować i nadzorować merytorycznie w/w działów – jest to  niemożliwe intelektualnie. Za dużo informacji, za dużo projektów. Dlatego w 2008 roku powołano do życia Centrum Projektów Informatycznych, których dyrektor był merytorycznie całkowicie samodzielny i nie kontrolowany przez swoich przełożonych i który faktycznie pełnił funkcję wiceministra. Tym dyrektorem był Andrzej M.

Drugi aspekt sprawy to dowód biometryczny w wersji PO bo właśnie przy jego nieudanej realizacji doszło do korupcji, teraz badanej przez CBA. Po co poprzedni rząd  PiS -u zamierzał wprowadzić dowód biometryczny ? Po to by obywatel zmieniając miejsce zamieszkania nie musiał  zmieniać plastikowego dowodu osobistego, na którym adres jest wygrawerowany? Co należy w takim wypadku zrobić ? Odpowiedź - w erze elektroniki - jest ewidentna: zapisać na chipie adres i w momencie przeprowadzki zmienić go w uprawnionym do tego urzędzie. Takie było najogólniejsze założenie projektu pl.ID (dowód biometryczny) w chwili jego rozpoczęcia wiosną 2007 r.

Natomiast aktualny rząd – w latach 2008 -2012 zmienił całkowicie założenia projektu (być może zmieni je teraz znowu !) – zlikwidował po prostu w ustawie o dowodach osobistych adres i rzeczywiście nie zamieszczając adresu nawet w czipie problem wymiany dowodu w przypadku przeprowadzki automatycznie znika. Czy w takim razie w Polsce od 1 stycznia 2013 roku miał zniknąć obowiązek meldunku? Nie, ponieważ ustawa o ewidencji ludności uchwalona w 2011 w praktyce utrzymuje obowiązek meldunkowy. Z punktu widzenia obywatela zmiana opisana w projektowanej ustawie nie wnosi zasadniczej różnicy.

Zamieniono nazwę adres zamieszkania na  podstawowy adres zamieszkania. Obywatel został zobowiązany do terminowego ( 3 miesięcznego) informowania właściwego urzędu o zmianie adresu. Oczywiście są zmiany usprawniające procedurę zmiany adresu- tak jak  było to projektowane w projekcie PESEL2, zmiana nastąpi tylko w nowym urzędzie, a urząd ten sam poinformuje dawny urząd o zaistniałej sprawie. Czyli nowa ustawa gwarantuje, ze obywatel nie musiałby się  wymeldowywać ze starego miejsca zamieszkania.

W ustawie o ewidencji brak jest logicznego wyjaśnienia jaka jest różnica między adresem zamieszkania a podstawowym adresem zamieszkania i dlaczego ten drugi nie jest włączony do elektronicznego dowodu osobistego. Po stronie obywatela projektowana zmiana nie wnosiła nic nowego. Z punktu widzenia formalnego, dla obywatela dogodne byłoby aby ten adres znalazł  się na dowodzie. W zamian tego, MSWiA planował wydawać zaświadczenia w formie papierowej , co skutkować będzie dużymi problemami.

Po pierwsze obywatel dotychczas miał jeden dowód tożsamości na którym także zapisany był jego adres, od 1 stycznia 2013 roku obowiązywałyby dwa dokumenty jeden elektroniczny, drugi papierowy. Z punktu widzenia zdrowego rozsądku nie wiadomo dlaczego na czipie nie wpisuje się nowego adresu zamieszkania !  Powtórzmy od 1 stycznia 2013 r. obywatel zamiast jednego dowodu osobistego będzie posiadał dwa dowody jeden elektroniczny , drugi papierowy. Tak wyglądają reformy a la Tusk.

Wnioski są ewidentne : mamy do czynienia nie tylko z aferą korupcyjna w klasycznym sensie tego słowa ale z  gigantyczną korupcją intelektualną polegającą na zmianie projektu dowodu biometrycznego w interesie wielkich firm informatycznych, bowiem nikt się nie zdziwi, kiedy za dwa trzy lata rząd PO dojdzie do wniosku , że nieunikniona jest biometryzacja papierowego zaświadczenia i nowy wielki, bezsensowny, projekt informatyczny. Korupcja w państwie PO ma wiele twarzy : łapówki, korupcja instytucjonalna i intelektualna. Staje się ona fundamentem funkcjonowania III Rzeczpospolitej.

 

Piotr Piętak