Napisane przez mediologia dnia . Wysłane Polityka.

Afera "dowodowa"

Aresztowanie 26 października 2011 roku dwóch byłych dyrektorów w MSWiA odpowiedzialnych za informatyzacje administracji publicznej jest niewątpliwie związane z wprowadzeniem dowodów biometrycznych, które rząd D. Tuska zawalił kompletnie. Dowody biometryczne miały być prawdziwa rewolucja rządów PO a stały się jego kompromitacją i dowodem na jego nieudolność i brak kompetencji. Kontekst tej afery korupcyjnej sięga jednak daleko w przeszłość, dlatego w kilku artykułach przedstawimy historię wymiany dowodów osobistych w III Rzeczpospolitej, która jest skandalem i przypomina do złudzenia scenariusz filmu szpiegowskiego z czasów upadku systemu sowieckiego w Europie Wschodniej. Zapoznając z tą historia dzisiaj trudno uwierzyć, że w wolnej Polsce podejmowano takie właśnie decyzje, ale niestety fakty są bezlitosne i dlatego warto je w ogromnym skrócie przypomnieć.

Cofnijmy się do roku 2000, kiedy to MSWiA wybrało konsorcjum w skład którego wchodziły Drukarnia Skarbowa oraz węgierska firma Multipolaris, wspieraną przez przez HP Polska. Konsorcjum – odpowiedzialne za wymianę starych dowodów na nowe - utworzyło spółkę PoLDok 2000 na czele której stanął generał Ferenc Hevesi Toth as węgierskiego wywiadu z lat 80-tych XX wieku. Był on też szefem spółki Multipolaris - firmy byłych oficerów węgierskich służb specjalnych. Ze studiów we Wrocławiu generał Ferenc Hevesi Toth wyniósł umiejętność posługiwania się językiem polskim i znajomość z przedstawicielami polskiej klasy politycznej.

To jednak nie wszystko generał Toth w ramach Układu Warszawskiego nadzorował pion techniczny w węgierskim KGB odpowiedzialnym za podrabianie – czyli fałszowanie – dokumentów tożsamości. Generał Toth był określany mianem geniusza fałszerzy i to właśnie on kierował od 2001 roku wymianą dowodów w III Rzeczpospolitej. To jednak (niestety) nie wszystko, ponieważ umowa zawarta między MSWiA i konsorcjum na czele którego stał „geniusz fałszerzy” w Układzie Warszawskim, była skonstruowana w taki sposób, że jakiekolwiek zmiany – w systemie informatycznym zarządzającym wymianą dowodów – czy też jego naprawa mogła wykonać tylko firma Multipolaris.

Jak ustaliła Najwyższa Izba Kontroli, nie zapewniono w umowie przejęcia przez MSWiA praw autorskich do oprogramowania wykorzystywanego do produkcji dowodów, stwierdzono także, że nie ma pełnej dokumentacji systemu ( a część skromnej dokumentacji była w języku węgierskim !) , że brakuje instrukcji użytkownika, kodów źródłowych i procedur bezpieczeństwa. Mało tego nigdy – co jest dla funkcjonowania każdego oprogramowania informatycznego błędem podstawowym - nie przeprowadzono procedury odtworzenia systemu po awarii. W tych warunkach – cokolwiek nienormalnych – przystąpiono w 2479 gminach w kraju do operacji „wymiana dowodów”.

W gminach stanęły komputery niestety nie miały one połączenia z lokalną ewidencją ludności która dysponowała siecią Pesel-Net, a więc wnioski można było przesyłać do MSWiA wyłącznie na dyskietkach. Z czasem uruchomiono moduł transmisji danych via GSM, ale ten notorycznie się psuł. Przez kilka lat kilkaset gmin zmuszone było korzystać z dyskietek jako nośnika danych. Warto w tym miejscu podkreślić fakt – rzucający się w oczy dla każdego kto przebywał kilka lat na zachodzie – irracjonalnego funkcjonowania naszej administracji w dobie informatyzacji.

Zamiast użyć sieci Pesel-Net do przesyłania wniosków z gmin do MSWiA, buduje się drugą śieć w dodatku źle działającą. Zarabiają firmy. Traci państwo i jego administracja, ponieważ nadmiar systemów informatycznych, sieci, oprogramowań dezorganizuje jej działanie no i oczywiście podnosi niepomiernie koszty jej funkcjonowania. Prawdopodobnie właśnie o systemie wydawania nowych dowodów wspominał w 2003 Wojciech Szewko, podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Informatyzacji, kiedy mówił, że jedna z firm IT zażądała 100 mln zł za "za serwis dostarczonego już systemu, mającego związek z bezpieczeństwem państwa".

Wreszcie, w 2004 r. po wchłonięcia Drukarni Skarbowej przez PWPW - ta ostatnia spółka zaczęła produkować karty poliwęglanowe, poddawane następnie personalizacji w Centrum Personalizacji Dokumentów MSWiA. Jednak to bynajmniej nie poprawiło sytuacji, ponieważ w konsekwencji doszło do w MSWiA do konfliktu pomiędzy departamentami odpowiedzialnymi za wydawanie dowodów tożsamości , co dodatkowo zdezorganizowało i utrudniło proces wydawania nowych dowodów. I na koniec tego przydługiego wstępu do dnia dzisiejszego trzeba przypomnieć, że wydawanie dowodów w gminach było zupełnie nie przygotowane pod względem organizacyjnym. Urzędnicy musieli z dnia na dzień uczyć się obsługiwania nowego systemu wydawania dowodów i do dzisiaj wspominają z przerażeniem dzień pierwszego stycznia 2001 roku w którym zapoczątkowano wymianę starych zielonych książeczek na nowe plastikowe karty.

Czy politycy w III Rzeczpospolitej wyciągneli z tego trillera wnioski ? Tak, zaplecza eksperckie PiS-u i PO w 2005 r. zgodne były do tego, że proces wymiany dowodów trzeba jak najszybciej dokończyć i udało się to ośiągnąć do końca 2007 roku, co umożliwiło w końcu zrezygnowanie z usług „geniusza fałszerzy” z szczęśliwych czasów Sowieckiego Imperium i przystąpienie do przeprowadzenia w Polsce „rewolucji Tuska” (tytuł artykułów na portalach internetowych) czyli wprowadzenia w Polsce dowodów elektronicznych, zawierających dane biometryczne.

Wprawdzie nie musimy już martwić się węgierskimi służbami specjalnymi z czasów socjalizmu, ale ten projekt wprowadzało się metodami cokolwiek przypominającymi stare dobre czasy tak jakby Polska nie przystąpiła do UE w 2003 r. W latach 2008 – 2010 na stronicy internetowej MSWiA – o tym jednym z 3 największych projektów informatycznych w UE – nie było ani słowa ! Były zakładki o Pesel 2 (dawno ukończonym), CEPiK-u, Polsce cyfrowej a jakże, ale o projekcie, który dotyczy każdego z nas i na którym firmy informatyczne zarobią mnóstwo pieniędzy : nic. Ponieważ – z definicji jest to niemożliwe więc ktoś zainteresowany projektem w latach 2008 -2010 -, zaczynał poszukiwania : u góry stronicy znajdował zakładkę pt. Informtyzacja ; klikał i w tytułach nowych zakładek szukał naszego projektu, niestety nie znajdował go wiec zaczynał sprawdzać co sie kryje pod nazwami e-elementarz, e-pułap i w końcu w zakładce p.t Centrum Projektów Informatycznych odnajdywał nasz projekt.

Podsumujmy : informacje o projekcie znajdowały sie na trzecim poziomie zakładek czyli w internetowym podziemiu, jednak gdy klikaliśmy na napis pl.id to stwierdzaliśmy, że z lektury stronicy poświęconej wprowadzeniu dowodu biometrycznego nie dowiadujemy sie niczego. (2029 wizyt strony czyli 0 biorąc pod uwagę, ile wejść musieli wykonać pracownicy MSWiA). Wniosek : w latach 2008 -2010 urzędnicy MSWiA zamiast upowszechniać informacje o projekcie dowodów biometrycznych starannie je ukrywaja tak jakby działali w informatycznym podziemiu a nie państwa prawa. Dlaczego ?



Piotr Piętak