Napisane przez mediologia dnia . Wysłane Polityka.

Polska Prezydencja w UE – dlaczego nie propagujemy informatyki?

Polska obejmuje 1 lipca br. prezydencję w Unii Europejskiej. W jaki sposób wykorzystać ten okres do propagowania i polepszenia tego co pijarowcy nazywają „wizerunkiem państwa”, czyli zestawem informacji upowszechnianym w świecie o danym kraju, który niejednokrotnie decyduje o wielkości zainwestowanego w nim kapitału zagranicznego? Czy rzeczywiście „wizerunek państwa” jest ważny?  Jakie kryteria – pomijając średnią płace informatyka – powinien spełniać kraj, by mógł być brany pod uwagę przez Dyrekcje Systemów Informatycznych przedsiębiorstw amerykańskich czy japońskich chcących zlecić cześć swoich prac informatycznych firmom zagranicznym?

Stabilność polityczna, praktyka języków obcych – przede wszystkim angielskiego, a także właśnie to co nazywamy wizerunkiem państwa: poziom korupcji, organizacja systemu nauczania informatyki i matematyki, kultura i etyka pracy, rozwój przemysłu elektronicznego itd.

W latach 80 i 90-tych, międzynarodowe inwestycje informatyczne skierowały się do Indii, gdyż –wg ugruntowanej na Zachodzie opinii – istniejąca tam od wieków logiczna kultura (oparta na tzw. „rozłącznych sylogizmach”) miała ułatwić Hindusom doskonałe opanowanie tajników informatyki. „Oni mają matematykę we krwi” twierdził współzałożyciel firmy Oracle Larry Ellison, „Urodzeni informatycy” – dodawał Bill Gates.

Indyjskie miasto Bangalore stało się jednym z największych centrów produkcji oprogramowania. Indie opanowały także prawie 80% rynku prac zleconych w dziedzinie informatyki (tzw. offshore). Według gabinetu Forrester Research w 2003 r. prawie 70% przedsiębiorstw amerykańskich  zlecało wykonywanie prac informatycznych firmom usługowym spoza USA.

Od kilku lat offshore przekazywany jest coraz częściej do Chin, Rosji, Malezji czy Maroka. Według francuskiego gabinetu consultingowego Pierze Audoin Consultants (PAC) Indie w 2002 r. zaabsorbowały już tylko 30-40% prac zleconych z informatyki. Konkurencja na rynku offshore jest coraz ostrzejsza. Warto spytać, kto i dlaczego w niej wygrywa?

Z badań gabinetów konsultingowych (Gartner, Meta Group, Giga Group) dotyczących byłych krajów socjalistycznych wynika jednoznacznie, że jednym z najważniejszych kryteriów wyboru jest to, co w marketingu nazywamy wizerunkiem zewnętrznym państwa.

Jeżeli np. firma Intelligents Sales Object zleciła w latach 90-tych wykonanie oprogramowania edytora graficznego informatykom bułgarskim, to w swoim wyborze kierowała się powszechnym przekonaniem panującym na Zachodzie, że Bułgaria w ramach RWPG była socjalistyczną Doliną Krzemową.

Jeżeli inna firma – SoftOrigin – realizacje swoich projektów podtrzymywania oprogramowań naukowych postanowiła wykonać w Rumunii, to kierowała się w swoim wyborze opinią europejskich specjalistów o świetnym (bazującym na matematyce) systemie edukacji w tym kraju zreformowanym w klatach 70 i 80 XX wieku.

Podobnie jest z francuską firmą Delia, która powierzyła wykonanie swojego systemu informatycznego rosyjskiemu przedsiębiorstwu Tubbydev, tylko dlatego, że każdy na Zachodzie wie, iż nauki techniczne – szczególnie te związane bezpośrednio z przemysłem militarnym - stały w byłym ZSRR na bardzo wysokim poziomie. Firma Tubbydev zatrudnia byłych naukowców z przemysłu wojskowego. Przykłady można mnożyć: Boeing stworzył w Rosji centrum przerobowe danych informatycznych.

Jedno rzuca się w oczy; Polska na rynku offshore praktycznie nie istnieje i nie istniała, a przecież – biorąc pod uwagę nasze tradycje naukowe – powinniśmy być Indiami Europy. Przypomnę, że odkrycia logiczne twórców szkoły lwowsko-warszawskiej Łukasiewicza, Leśniewskiego, Tarskiego zrewolucjonizowały zasady programowania.

Każdy informatyk na świecie musi poznać tzw. „wyrażenia polskie” czy  „zapisy beznawiasowe”. Polska – wykorzystując mądrze swoją intelektualną tradycje (np. reklama dzieł polskich logików, założenie Instytutu Logiki Informatycznej itd.) , która jest w tej chwili jej jedynym kapitałem, powinna z łatwością wygrywać konkurencje na rynku offshore z innymi krajami.

Niestety przegrywa. Czy prezydencji polskiej nie należałoby wykorzystać właśnie do przypomnienia naszych osiągnięć w rozwoju informatyki? Jest to cel realny i dość łatwy do osiągnięcia w przeciwieństwie do celów, które stawia opozycja szczególnie PiS ustami swego prezesa, który zapomniał, ze nie jesteśmy mocarstwem tylko biednym postkolonialnym państwem. Zamiast bujać w obłokach, zejdźmy na ziemie.



Piotr Piętak