Skip to main content

Czarna Księga procesu informatyzacji w latach 2007 -2011

W kwietniu 2010 r. ONZ opublikował raport "United Nations E-Goverment Survey 2010. Leveraging e-goverment at a time of financial and ekonomic crisis"[1]. Stanowi on analizę postępów we wdrażaniu rozwiązań e-government. Polska od poprzedniego rankingu z 2008 r. spadła o 12. pozycji i jest na 45. miejscu, przedostatnim wśród krajów UE. W raportach ONZ – u najważniejszym parametrem – decydującym o miejscu państwa w rankingu - jest stopień integracji systemów informatycznych państwa. Co to oznacza, że systemy informatyczne są zdezintegrowane ?

Jak  integracje informatyczną państwa można zmierzyć ? Raport ONZ podkreśla, że polski obywatel  nie może – przy pomocy Internetu , załatwić  wielu czynności administracyjnych od początku do końca. Przykładami można sypać jak z rękawa : aby zarejestrować dziecko u lekarza - , trzeba do przychodni iść z ostatnim drukiem RMUA poświadczającym opłacanie składek ubezpieczeniowych przez rodzica, które przecież pracodawca przekazał elektronicznie do systemu ZUS. W Polsce ciągle nie rejestruje się firmy ale załatwia wpisy w Ewidencji Działalności Gospodarczej, KRS,  REGON i. przenosi te kwitki między urzędami.

Wniosek jest jeden : polski obywatel lata od urzędu do urzędu z pełna teczką zaświadczeń ponieważ – jak w powyższym przykładzie z rejestracją dziecka – systemy informatyczne ZUS – u, Ministerstwa Zdrowia i NFZ nie mogą wymieniać między sobą informacji. Dlaczego systemy informatyczne poszczególnych ministerstw nie są w stanie  ze sobą rozmawiać, bez pomocy zabieganych obywateli ? Kilka miesięcy temu , w trakcie kolejnej polemiki o KRUS, premier Tusk stwierdził , że „należałoby najpierw zdefiniować czym jest gospodarstwo rolne”, bowiem istnieje kilka różnych jego definicji.

Zgadzam się z premierem, istnieje wiele definicji pojęcia gospodarstwa rolnego : nieco inne są jego definicje w statystyce, w różnych rejestrach systemu  IACS, systemie podatku rolnego, KRUS, co powoduje że wymiana informacji pomiędzy nimi jest niemożliwa. Gdyby w III Rzeczposplitej obowiązywała jedna definicja „gospodarstwa rolnego”, to możnaby stworzyć jeden system informatyczny obsługujący jednocześnie GUS, KRUS, Ministerstwo Rolnictwa, IACS , ponieważ istnieje tych definicji kilka, więc trzeba stworzyć wiele systemów informatycznych. Stąd automatyczny wniosek, że na dezintegracji państwa polskiego zarabiają w pierwszym rzędzie firmy informatyczne. Im większa dezintegracja państwa, tym firmy informatyczne mają więcej zamówień.

I dlatego koszta utrzymania tych systemów informatycznych w Polsce są kilka razy większe niż w krajach zachodnich. Pełne koszty eksploatacji systemów tworzących infrastrukturę informatyczną systemu podatkowego w Polsce kształtują się na poziomie 4% wpływów podatkowych (wg opracowań gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową). Ten sam Instytut podał, że koszty systemu podatkowego w USA stanowią 0,2% wpływów podatkowych, czyli są ponad 20-krotnie mniejsze niż w Polsce. Dezintegracja informatyczna państwa jest pochodna jego dezintegracji prawnej i organizacyjnej i ten fakt raport ONZ bezlitośnie obnaża.

Dlaczego III Rzeczpospolita pogrąża się coraz bardziej w chaosie organizacyjnym, którego skutki odczuwamy wszyscy każdego dnia ?   W ciągu 50 lat panowania w Polsce socjalizmu wykształcił się w naszym kraju azjatycki model relacji pomiędzy władzą a obywatelem . Model ten - w sferze informacyjnej - polegał na tym, że państwo rezerwowało sobie prawo do decyzji o gromadzeniu, przechowywaniu i udostępnianiu informacji. Natomiast obywatele i niepaństwowe podmioty gospodarcze mieli obowiązek dostarczania informacji organom państwa i co więcej obowiązek odbierania informacji emitowanych przez te organy.

W modelu azjatyckim to państwo ma wyłączne prawo do informacji, a obywatel - czy prywatny przedsiębiorca - mają obowiązki informacyjne wobec państwa. Jeżeli z tych obowiązków obywatel się nie wywiązuje to państwo go karze. Ten stan prawny można śmiało nazwać niewolą informacyjną. W modelu azjatyckim na obywatelach ciąży obowiązek przekazywania i udostępniania informacji organom państwa. Co więcej koszty realizacji tego obowiązku obciążają obywateli, to na nich spoczywa obowiązek gromadzenia i przechowywania danych i to oni ponoszą odpowiedzialność za nienależyte wywiązywanie się z tych obowiązków. Może to być odpowiedzialność finansowa, a nawet karna.

Informatyzacja III Rzeczpospolitej podjeta po 1989 r. nie zerwała z modelem azjatyckim relacji między obywatelem a państwem ; umożliwiła ona tworzenie ogromnych baz danych gromadzących wszelakie fakty o obywatelach i przedsiębiorstwach. Gdy spojrzymy na całość infrastruktury informacyjnej społeczeństwa, gospodarki i państwa, możemy dostrzec, że tworzenie poszczególnych systemów informatycznych przez biurokracje w warunkach najnowszej technologii informacyjnych prowadzi nas do iście Orwellowskiego świata.

W modelu azjatyckim informatyka staje się narzędziem terroryzowania obywateli i przedsiębiorców przez aparat państwa. Firmy informatyczne ochoczo biorą udział w tym procederze. Za takie systemy administracja chętnie i szczodrze płaci firmom olbrzymie pieniądze z naszych podatków. Paradoksalnie azjatycki model informatyzacji państwa umocniły i umacniają nadal interesy wielkich firm informatycznych. Po 1989 r. wylansowane hasło liberalizmu streszczające się w sloganie „im mniej państwa tym lepiej” zostało zaaplikowane do gwałtownej i szybkiej informatyzacji administracji publicznej, która odbywała się w warunkach całkowitej wolności "gospodarczej". Sektor prywatny wywierał skutecznie presje na eliminacje funkcji nadzorczych demokratycznego państwa prawa nad jego infrastrukturą informacyjną, która - z uwagi na niekomercyjny charakter - była domeną władz publicznych.

Z chwilą pojawienia się wielkiego popytu na informatyzację – czytaj automatyczne przetwarzanie informacji - tym segmentem dóbr publicznych zainteresowały się firmy informatyczne podporządkowując proces informatyzacji interesom własnym. Teoria "liberalizmu" usprawiedliwiła i sankcjonowała faktyczną kolonizacje informacyjną państwa przez sektor prywatny. Innymi słowy dobro publiczne jakim jest informacja podporządkowano interesom prywatnym. W ten sposób, na poziomie informatycznej struktury państwa, doszło do symbiozy skrajnie patalogicznego, azjatycko-sowieckiego modelu przepływu informacji w administracji publicznej z skrajnie liberalnym dogmatem firm domagających się – skutecznie – aby władze zrezygnowały z funkcji nadzorczych sprawowanych dotychczas przez nią nad infrastruktura informacyjną państwa.

Raport ONZ upublicznia wśród światowych elit politycznych fakt, że III Rzeczpospolita jest własnością firm prywatnych, jest jednocześnie bezlitosny dla kasty biurokratów, którzy  nie są w stanie nadążać za zmianami organizacyjnymi wymuszanymi przez rozwój społeczeństwa informacyjnego. Jesteśmy ostatnim krajem UE w którym spece od "informatyzacji urzędów" opowiadają o tzw. 20 podstawowych e-usługach, o których  ONZ już dawno zapomniał.

W raporcie pod pojęciem e-Government rozumie się stały kontakt obywatela z urzędem, który - dzięki możliwościom technologii teleinformatycznych - zapewnia aktywny dialog stron tego kontaktu. Innymi słowy nasza administracja nie dostrzegła, że od 2002 roku mamy do czynienie z umasowieniem  dostępu do internetu co radykalnie zmienia funkcjonowanie przedsiębiorstw i państw w erze informatyzacji , globalizacji i aktywizacji gospodarczej i politycznej miliardów internautów, którzy coraz częściej są n.p aktywnymi  współuczestnikami procesu tworzenia produktu.

W tych nowych warunkach przedsiębiorstwa (państwa także) zrozumiały, ze to nie tylko konkurencja lecz także umiejętność współpracy z innymi firmami oraz użytkownikami internetu jest kamieniem węgielnym liberalizmu ery informatyzacji. Dla firm i ich akcjonariuszy staje się powoli jasne, że w dobie internetu warunkiem przetrwania i rozwoju jest nawiązanie współpracy z forami społecznościowymi. Permanentny dialog i współpraca producentów towarów z internautami nazywana jest „produkcja partnerską” lub „wikinomią”. W Polsce te pojęcia – podstawowe dla zrozumienia cywilizacji elektronicznej – nie funkcjonują nawet wśród t.z.w elit administracyjnych i politycznych.

Raport ONZ ukazuje katastrofę cywilizacyjną w Polsce.

 

Piotr Piętak


[1] Patrz omówienie raportu :  Dariusz Bogucki - ComputerWorld

  • Utworzono .
  • Kliknięć: 4478