Napisane przez mediologia dnia . Wysłane Informatyzacja Państwa.

Jak zwalczać skutecznie korupcję?

Media doniosły, że CBA zatrzymało 18 osób, w tym wyższych urzędników w MSZ, GUS. MSWiA, który są oskarżone o ustawianie przetargów informatycznych w administracji publicznej. Korupcja nie polega tylko i wyłącznie na braniu łapówek przez urzędników, śmiem twierdzić , że w tej dziedzinie życia gospodarczego jest ona wszechobecna od 1989 roku i co gorsza stała się niezbędnym elementem prawie każdego przetargu i realizacji prawie każdego projektu informatycznego.

 Korupcja jest konstytucją, naczelną zasadą procesu informatyzacji administracji publicznej w III Rzeczpospolitej. Jej mechanizmy przedstawię na konkretnych przykładach. Jednocześnie przedstawię mechanizmy prawno-organizacyjne, które mogą korupcje skutecznie ograniczyć. W listopadzie 2002 w pierwszej turze wyborów samorządów, system informatyczny obsługujący wybory przestaje działać. Już w kilkanaście godzin po opublikowaniu tej informacji, w prasie ukazują się artykuły opisującego przyczyny kompletnego fiaska komputeryzacji wyborów samorządowych. Według zgodnej opinii dziennikarzy za tą katastrofę odpowiedzialna była firma Pixel, której właściciel w telefonicznej rozmowie emitowanej na antenie TV przyznał, że oprogramowanie wykonane przez jego współpracowników, zawierało błędy. Deklaracja ta zgodna była z oświadczeniem Andrzeja Florczaka, dyrektora Zespołu Informatyki Krajowego Biura Wyborczego, który tego samego dnia stwierdził :

„Rzecz w tym, że nie przetestowaliśmy ich aplikacji (oprogramowania firmy Pixel – przypadek aut) w warunkach zwiększonego obciążenia. To moja wina, bo szkoda mi było wydać 300-500 tysięcy zł. Tyle musiałaby kosztować taka próba”. Opinia publiczna dowiedziała się zarówno od firmy i od urzędnika, że oprogramowanie informatyczne obsługujące wybory samorządowe nie były przetestowane – za chwilę wyjaśnię dokładnie pojęcie „testowania” – a to, dla informatyków, oznaczało, że oprogramowanie nie było ukończone czyli, ze firma dostarczyła wybrakowany towar, ale co gorsza urzędnik ten towar bez szemrania przyjął. Wyobraźmy sobie, że kancelaria premiera zakupuje luksusowe samochody a dostawca je dostarcza ale bez silników. Program nieprzetestowany jest właśnie takim samochodem bez silnika. Czytelnik aby zrozumieć mechanizm korupcji powinien wiedzieć, że tworzenie programu komputerowego, będącego jednym z elementów projektu informatycznego, składa się z kilku etapów :

Etap 1 – skonstruowanie algorytmu, który jest precyzyjnym opisem operacji tworzących program : algorytm pisany jest w języku macierzystym twórcy programu.

Etap 2 – zapis algorytmu na tzw. edytorze tekstów, w języku zrozumiałym przez komputer.

Etap 3 – kompilacja programu : polega ona na automatycznym tłumaczeniu tekstu programu na język macierzysty komputera, który składa się z ciągu 0 i 1.

Etap 4 – testowanie programu, które umożliwia wykrycie zawartych w nim błędów oraz korygowanie etapu 1 i 3.

Czas trwania etapu 4 zależy od stopnia skomplikowania programu. Im ten stopień wyższy, tym etap 4 dłuższy. W przypadku programów nowych, kiedy programista musi tworzyć ręcznie dane przepuszczane przez program, etap 4 pochłania od 60 do 80 % czasu przeznaczonego na stworzenie programu. Testowanie programu i programów jest etapem najdroższym pochłaniającym mnóstwo czasu i środków ; jeżeli firma z tego etapu chociaż w części rezygnuje to jej zysk jest wielokrotnie wyższy. Na całym świecie szefowie i dyrektorzy projektów informatycznych wymagają od programistów pisemnych dowodów, że dany program został dokładnie przetestowany, szczególną uwagę zwracając na jego test w warunkach realnych (nazywa to się „symulacją” i jest odpowiednikiem „zwiększonego obciążenia”), ponieważ właśnie wtedy wykrywa się najwięcej usterek i błędów.

Nieprzetestowany program jest jak samolot bez kabiny i sterów. Nieprzetestowanie programu przez programistę jest karane bezwzględnie, ponieważ jakość testów jest podstawą etyki pracy informatyka. Dlatego deklaracja dyrektora Florczaka była zadziwiająca : przyznał się on popełnienia błędu zawodowego – w krajach UE informatyk w takich wypadkach jest zwalniany karnie z pracy – i ogłasza publicznie, że nie zna podstaw informatyki, jej elementarza. Dlaczego dyrekcja KBW przyznała się do popełnienia błędu zawodowego? Moim zdaniem – jest to rzecz jasna hipoteza – dyrekcja informatyczna KBW z góry zakładała, że oprogramowanie nie będzie działało w pierwszej turze wyborów samorządowych. Skąd to przypuszczenie ? Bynajmniej nie chodziło tu o pieniądze, lecz o czas. Z artykułów opublikowanych w prasie wynikało, że KBW miało 60 dni na wykonanie całości oprogramowania. Wiemy, że testowanie programów pochłania najwięcej czasu, wiemy także iż w trakcie realizacji etapu 4 (patrz wyżej) wykrywa się błędy oprogramowania. Rezygnując z dokładnego przeprowadzenia testu, musiano zakładać, że oprogramowanie nie będzie działało. Innymi słowy pierwszą turę wyborów samorządowych potraktowano jako testowanie programu.

Wybory – rzecz kuriozalna bo dowodzi to, ze interes firm prywatnych jest ważniejszy od fundamentu demokracji jakim są wybory- służyły – powtórzmy to jeszcze raz do sprawdzenia czy oprogramowanie działa a także do wykrycia w nim błędów. Błędy podczas pierwszej tury wyborów samorządowych wykryto i następnie poprawiono. Oprogramowanie 10 listopada 2002 r. podczas drugiej tury wyborów samorządowych działało sprawnie. Z powyższego przykładu wynika kilka wniosków ; po pierwsze informatycy pracujący w firmie Pixel nie testując programów naruszyli podstawy etyki pracy informatyka czyli korupcji uległa ich praca zawodowa. Powtórzmy ten wniosek, bo problem ten jest bagatelizowany przez dziennikarzy, którzy opisują afery związane z informatyzacją : pierwsza ofiarą korupcji są informatycy pracujący w firmach wykonujących projekty dla administracji publicznej, ponieważ bardzo często zmuszani są oni do gwałcenia etyki pracy informatyka czyli do niedokładnego testowania programów. Jest to zjawisko masowe i jest to korupcja niszcząca wręcz podstawy cywilizacji informacyjnej w naszym kraju.

Firmy wiedzą, że testowanie jest najdroższe, rezygnują z testowania niszcząc zawodowo własnych pracowników i przerzucając koszty ich testowania na zwykłych obywateli. Bo w całym procesie produkowania oprogramowań najistotniejszym z punktu widzenia korupcji jest moment jego odbioru przez instytucję (ministerstwo, urząd centralny, samorządy), która go zamawiała. Odbioru oprogramowania dokonuje specjalna komisja złożona z urzędników wyznaczona przez ministra czy prezesa. Komisja ta powinna dokonać dokładnego testowania oprogramowania. Czy to robi? Bardzo często – piszę to m.in. na podstawie własnego doświadczenia – nie. Dlaczego urzędnicy nie wykonują swoich obowiązków, mimo, ze bardzo by chcieli to robić? Dlatego, że wiedzą doskonale, że ich szefem nie jest ich bezpośredni szef tylko prezesi firm.

W artykule pt. „Miliardy utopione w inoaferze” („Rzeczpospolita” z 17 maja .) opisującym korupcje w informatyzacji administracji publicznej w Polsce po 1989 roku autorzy cytują słowa prezesa jednego z globalnych koncernów, który powiedział szefowi jednej z agend rządowych, protestującemu przeciwko niekorzystnym kontraktom: „My tu byliśmy, jesteśmy i będziemy, a ciebie tu zaraz nie będzie". I członkowie komisji odbioru o tym doskonale wiedza. Konsekwencje są następujące : nieprzetestowane oprogramowanie czyli samochód bez silnika jest bardzo często przyjmowane przez administracje publiczną, która zaraz po przyjęciu musi podpisać nową umowę z firma na poprawienie – dopiero co zaaprobowanego i przyjętego – oprogramowania. W ten sposób firmy informatyczne potrajają swoje zyski : a) dostają pieniądze za wykonanie oprogramowania ; b) wykonują je po najniższych cenach czyli nie testując go ; c) podpisują nowa umowę na jego poprawienie. Jest to mechanizm korupcyjny, który wszedł w krew wszystkim stronom kontraktu zarówno firmom jak i urzędnikom. To dlatego stworzone – nierzadko w pośpiechu - systemy informatyczne są niefunkcjonalne nieefektywne i ich eksploatacja jest bardzo kosztowna. Jedną z największych patalogi informatycznej w naszym kraju jest system podatkowy a raczej systemy podatkowe, których obsługa jest tak droga, ze czasami jest wielokrotnie wyższa od samego podatku : tak jest n.p z podatkiem od pożyczenia pieniędzy koledze w pracy, ta prosta czynność wymaga przekazania informacji do urzędu skarbowego informacji o dokonanej u notariusza lub w kasie zapomogowo-pożyczkowej czynności cywilno-prawnej – jaka jest żyrowanie pożyczki koledze w pracy – od której trzeba zapłaćić podatek (w 2005 r. 3 zł) a przedtem wypełnić odpowiednie deklaracje podatkowe PiT w czterech egzemplarzach. W konsekwencji koszt poboru podatku jest wielokrotnie wyższy od samego podatku. Inny przykład równie szokujacy : pełne koszty eksploatacji systemów tworzących infrastrukturę informatyczną systemu podatkowego w Polsce kształtują się na poziomie 4% wpływów podatkowych (w.g opracowań gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową z roku 1998).

Ten sam Instytut podał, że koszty systemu podatkowego w USA stanowią 0,2% wpływów podatkowych, czyli są ponad 20-krotnie mniejsze niż w Polsce. Przyczyny tego stanu rzeczy opisałem powyżej. Z faktów i analizy przedstawionych przez mnie w artykule wypływa jeden wniosek : korupcje można spróbować ukrócić zmieniając procedury przyjmowania produktu informatycznego (oprogramowania) przez urzędy administracji publicznej. Po pierwsze oprogramowania powinny być przyjmowane nie przez jedną ale dwie komisje złożone z urzędników co wprowadziłoby element „urzędniczej samokontroli” , dodatkowo oprogramowanie powinno być testowane przez firmę niezależną i co najważniejsze mechanizm doboru urzędników do komisji powinien być zmieniony : zamiast mianowania, konkurs i jednocześnie dobre wynagrodzenie za prace w komisji.

Nie zapominajmy jednak o jednym praprzyczyna korupcji w informatyzacji administracji publicznej było po 1989 r. wylansowanie hasło liberalizmu streszczające się w sloganie „im mniej państwa tym lepiej”. Zostało ono zaaplikowane do gwałtownej i szybkiej informatyzacji administracji publicznej, która odbywała się w warunkach całkowitej wolności "gospodarczej". Sektor prywatny wywierał skutecznie presje na eliminacje funkcji nadzorczych demokratycznego państwa prawa nad jego infrastrukturą informacyjną, która - z uwagi na niekomercyjny charakter - była domeną władz publicznych. Z chwilą pojawienia się wielkiego popytu na informatyzację – czytaj automatyczne przetwarzanie informacji - tym segmentem dóbr publicznych zainteresowały się firmy informatyczne podporządkowując proces informatyzacji interesom własnym. Teoria "liberalizmu" usprawiedliwiła i sankcjonowała faktyczną kolonizacje informacyjną państwa przez sektor prywatny. Innymi słowy dobro publiczne jakim jest informacja podporządkowano interesom prywatnym.

Piotr Piętak